piątek, 17 listopada 2023

Jesteś oszustką. Syndrom, który cię niszczy - Małgorzata Mielcarek

Autor: Małgorzata Mielcarek
Wydawnictwo: Kompania Mediowa
Data wydania: 25.10.2023
Liczba stron: 280


"Za mało dobra".

Syndrom oszustki - co to takiego? Być może spotkaliście się z tym określeniem. Być może nie. Niniejsza książka mocno drąży cały związany z nim temat oraz wyciąga na wierzch kilkanaście szczerych i prawdziwych (dokładnie: 15) perspektyw oraz punktów widzenia, z których wyłania się prosty wniosek: kobiety wcale nie są gorsze, a na pewno nie są "życiowymi oszustkami" i zasługują na wiele. A według dopuszczonych do dyskusji przez Małgorzatę Mielcarek głosów na łamach książki "Jesteś oszustką. Syndrom, który cię niszczy", zasługują one nawet na BARDZO wiele.


Czy kobiety to oszustki? Cokolwiek miałoby to znaczyć... Według klasycznej, psychologicznej definicji zjawiska, osoby doświadczające "syndromu oszusta" uważają, że inni zawyżają ich zdolności, więc boją się oceny. Obawiają się oskarżenia o bycie oszustem, który przypadkiem – z powodu korzystnego splotu okoliczności – znalazł się na poziomie znacznie powyżej swojej (nie)kompetencji. I nie powinien tego miejsca dalej zajmować.

Ergo? Wszystko wynika z poczucia winy i przeświadczenia o byciu kimś gorszym - zwłaszcza w odniesieniu do mężczyzn. To bardzo złożony problem, na który nakładają się aspekty związane z wychowaniem, osadzeniem w konkretnym modelu kulturowym (w Polsce to wciąż wiodący prym, aczkolwiek słabnący, patriarchat) oraz z rodzącym się z opisanego kontekstu psychologicznym przeświadczeniem o "byciu gorszą" i ze związanymi z tym konsekwencjami.


Jakie to konsekwencje? Głównie podskórne - i głęboko niesłuszne - przekonanie o tym, że nie warto "się wychylać". Że kobieta "ma swoje miejsce". Że płeć piękna ma pięknie wyglądać, leżeć, pachnieć, względnie zajmować się kuchnią i domem, i nie zabierać głosu tam, gdzie rządzą mężczyźni. A już nie daj Boże robić to, co oni.

Niniejsza książka burzy ten mur i uświadamia kobietom, że syndrom oszustki to MIT. Bardzo szkodliwy mit, za sprawą którego kobiety - cały czas walcząc o swe równouprawnienie - czują się na starcie słabsze, gorsze i że... nie warto nic z tym robić, bo to "niesłuszne".

W opisie książki przeczytamy na ten temat mniej więcej tyle:
"Hej, na pewno mogę tu być? Nikt mnie stąd nie wyprosi? A co jeśli oni się zorientują, że jestem oszustką? I że byłam nią od samego początku? Nawet teraz, kiedy piszę te słowa, w mojej głowie mnożą się ogromne znaki zapytania. Bo jak to. Ja? Piszę? Książkę? Kogoś obchodzi co Małgorzata Mielcarek ma do powiedzenia? Kim ona jest? Lepiej – kim jej się wydaje, że ona jest? To jasne, że cierpię na syndrom oszustki. Nie chcę Cię szczególnie martwić, ale jeśli jesteś kobietą, to Ty prawdopodobnie też. Nie jest to koniec świata. To w ogóle nie jest koniec. Teraz, kiedy już zdajemy sobie z tego sprawę, to może być początek fascynującej drogi po swojej ścieżce rozumowania. Naszej ścieżce. Bo wiesz co? Jest nas zdecydowanie więcej. Te mnożące się w naszych głowach pytania i wątpliwości nie są naszym wymysłem czy wytworem wyobraźni. Ktoś je w nas zasiał, przez lata podlewał i teraz my musimy się z nimi zmierzyć. I spokojnie, zrobimy to razem. Powoli, krok po kroku. Pomoże mi w tym 15 kobiet. Niektóre mówią, że oszustkami czują się całe życie. Inne – że nigdy tego nie poznały (taka perspektywa też jest niezwykle cenna!). Wszystkie mają jednak jedną wspólną cechę – zdają sobie sprawę z tego, że zmiana jest potrzebna."


Wychodzi na to, że "oszustka" to każda kobieta, która "chce", lecz czuje, że jest to społecznie nieakceptowalne. Nie ulega według mnie wątpliwości, że zmiana społecznego sposobu postrzegania tych spraw to tylko kwestia czasu, jednak - przy całej przyznanej przeze mnie słuszności dla postulatów autorki, która pragnie dodać kobietom wiary i skrzydeł - sądzę, że cała ta lektura pomija jedną szalenie ważną, fundamentalną wręcz, sprawę: kwestię zdefiniowania tego, co ma oznaczać równouprawnienie.

Dzisiaj oznacza ono w teorii całkowitą równię praw, która jednak wcale nie jest znakiem równości między płciami. Kobiety mają prawo robić to, co mężczyźni, a jednak mężczyźni wciąż mają być postrzegani przez pryzmat "męskości", co prowadzi do paradoksów. Przykłady? Proszę bardzo :) Facet ma zarabiać, żeby utrzymać rodzinę, ale jednocześnie kobieta ma zarabiać tyle samo, a facet ma poddawać decyzje pod wspólny osąd ich obojga (jak więc "zarabiać więcej żeby utrzymać", a jednocześnie "tyle samo co ona", żeby razem  mogli wspólnie i na równych oprawach decydować???); ma umieć płakać, ale ma też być macho i nie ma odpowiedzi na to, że ktoś z niego ciśnie bekę, kiedy roni niemęskie (wtf?!) łzy; ma być silny, ale nie być p*zdą...; ma być ojcem, ale wychowanie to domena kobiety... A kobieta ma być mu równa w prawach i należy się jej więcej uwagi, ponieważ cierpi (lub może cierpieć) na syndrom oszustki, przez co czuje się gorsza...


Oczywiście jeśli facet podniósłby argument o tym, że on też zasługuje na więcej uwagi, bo z jakiegoś powodu może psychicznie cierpieć, to... najpewniej zostanie wyśmiany jako niemęska piz*a :) Czy tylko ja dostrzegam w tym wszystkim książkową/narracyjną/ideologiczną/społeczno-psychologiczną niekonsekwencję?

Jak najbardziej pojmuję to, jakim problemom ta książka jest dedykowana. Lecz to kolejna pozycja na rynku, która próbując doprowadzić do pięknej - i słusznej skądinąd - realizacji idei równouprawnienia i wyzbycia się wszelakich związanych z własną płcią fobii, jednocześnie traktuje te kwestie WYBIÓRCZO, z pewnego punktu wyjścia zakładając, że mężczyzna jest uprzywilejowany i głos jego oraz głos jego potrzeb (a także obaw) jest w takiej debacie publicznej zbędny.

Sorry, ale to absurd.


Kobiety - pełna zgoda - wciąż czują się współcześnie gorsze i zalęknione, jednak... mogą wszystko. To jedynie kwestia mentalnego przełamania stereotypów. A facet? Zostałby w analogicznej do książkowej sytuacji wyśmiany. A co, jeśli taki facet miałby np. wejść w rolę kobiety i, dajmy na to, samotnie wychowywać dziecko wiedząc, że społeczny stereotyp to JEGO stawia w pozycji kwalifikowanej do "syndromu oszusta"?? O TYM KSIĄŻKA MILCZY, biorąc na tapetę jedynie perspektywę kobiet. A "syndrom oszusta" nie tylko ich może dotyczyć, o czym warto pamiętać (i warto by było coś w końcu na ten temat napisać - np. książkę, która byłaby bodaj czy nie pierwszą taką książką na rynku wydawniczym).

Dziękuję Kompanii Mediowej za egzemplarz recenzencki.

#jesteśoszustką #syndromktórycięniszczy #kompaniamediowa #rozwójosobisty #cosnapolce #bookstagram #czytamksiazki #bookreview #wewnatrzinazewnatrz #dobreżycie #równouprawnienie #bookstagram #bookstagrampolska #bookreview #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz