niedziela, 26 kwietnia 2020

Instrukcja obsługi dzieci - Katarzyna Miller, Suzan Giżyńska


Autor: Katarzyna Miller, Suzan Giżyńska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Nowość
Data wydania: 19.02.2020r.
Liczba stron: 296


Premiera po (do?) liftingu (?).

"Instrukcja obsługi dzieci" ukazała się pierwotnie już w lutym bieżącego roku. Tematyka wychowawcza nie powinna w zasadzie budzić większych kontrowersji ze strony odbiorców, tym razem jednak stało się inaczej. Premiera ta wywołała olbrzymią falę krytyki - i to na tyle dużą, że książkę wycofano ze sprzedaży z zamiarem jej przeredagowania i ponownego wydania. O co poszło?

Poszło generalnie rzecz ujmując o kontrowersyjne treści. Nie miałem niestety okazji zapoznać się z wersją książki sprzed korekty (o ile taka nastąpiła, a mam wątpliwości...), lecz jeśli wierzyć doniesieniom medialnym treści były miejscami co najmniej dziwne... Nie sposób bowiem stwierdzić, że "normalne" są twierdzenia iż dziecko powinno czuć strach przed karą (!), a nadmierna opieka matki nad chłopcem może rozbudzić w nim homoseksualizm (?!). Jak sprawa wygląda na dzień dzisiejszy?

No cóż... Sprawa wygląda - niestety! - czysto kosmetycznie... O ile w ogóle dokonano tu jakiejś kosmetyki, albowiem sądząc po przeczytanych treściach naprawdę nie jestem pewien, czy jakowąś tutaj zastosowano...


Na stronie nr 97. możemy się dowiedzieć, że "Dziecko powinno czuć strach przed karą, jaka może je spotkać za złe zachowanie". Serio, naprawdę? Może się mylę, ale obowiązujące już od ładnych paru lat zasady wychowawcze mówią raczej o tłumaczeniu dziecku pewnych rzeczy i właściwych zachowań - a wszystko po to, by dziecko zrozumiało podstawowe zasady społeczne. W debatach wychowawczych raczej nie ma mowy o zaszczepianiu dzieciakowi  przekonania, że zachowanie "a" skutkuje rodzicielskim zachowaniem "b", które jest karą za owo "a". Czyż nie? I strach ma tutaj być "metodą"... Chyba coś się tutaj komuś bardzo mocno pomyliło...

Perełka nr 2 znajduje się na stronie nr 111.: "Nie rób z syna swojego partnera życiowego! To może się skończyć tym, że z przesytu energii kobiecej zostanie homoseksualistą" (!). Sam nie wiem - śmiać się, czy może zapłakać?... Absurd. Zastanawiam się skąd autorki wzięły takie "mądrości"... Bo chyba nie z ich codziennej pracy terapeutycznej / psychologicznej? Miejmy też nadzieję, że nie z własnych doświadczeń wychowawczych... [kurtyna]

Tłumaczenia autorek, że w/w książkowe treści zostały "wyrwane z kontekstu" w ogóle do mnie nie przemawiają. O strachu mowa jest w rozdziale pt. "Czy dziecko powinno czuć strach przed rodzicami?", a o rzekomym ryzyku homoseksualizmu w rozdziale pt. "Jak nie wychowywać chłopca? Czego unikać?". Autorki same umieściły takie treści w takich a nie innych rozdziałach i gołym okiem widać, że treści do rozdziałowych kontekstów jak najbardziej PASUJĄ. Co to więc za tłumaczenia?... Albo bierze się odpowiedzialność za własną książkę - albo nie (bo w jakieś błędy edytorskie czy wydawnicze ciężko mi uwierzyć - wszak autorki może i nie mają wpływu na kwestie techniczne związane z drukiem, łamaniem tekstu itd, ale podpisują się własnymi nazwiskami pod TREŚCIĄ, a tę zakładam że znają). W obliczu tego wszystkiego zastanawiam się więc, czy wydawnictwo w ogóle jakiejś korekty w tej książce dokonało...? Bo, szczerze mówiąc, wcale na to nie wygląda.


Poza kontrowersjami lektura jest całkiem przystępna. Ot, treści i problemy rodziców z życia wzięte. Można się doczepić, że wzięte tylko z perspektywy matek, ale tak to już zazwyczaj bywa w tego typu lekturach. Treść jest stylizowana na pogawędkę na dwa głosy; dany rozdział (jest ich 44) przedstawia problem, punktowane są na początek jego składowe, a następnie autorki prowadzą na ten temat dłuższą lub krótszą pogadankę. Ciekawe - ale czy rzeczywiście odkrywcze? Niekoniecznie. Aczkolwiek pewną wartość taka formuła książki w sobie ma, przydaje ona bowiem zaprezentowanym (niejednokrotnie trudnym) treściom pewnej lekkości i pozbawia je czasami sporego ciężaru gatunkowego.

Książka byłaby fajna, gdyby nie wspomniane już - nieszczęsne - kontrowersje. Nie rozumiem jakim cudem znalazły się tutaj takie twierdzenia jak te o strachu, czy o źródłach homoseksualizmu... To psuje obraz całości (poza w/w treściami nawet niezłej) i sprawia, że choćby zawarto w tej książce nie wiadomo jakie mądrości, to i tak przejdą one bez echa. Łyżka dziegciu w beczce miodu potrafi - zgodnie z przysłowiem - całkowicie zatruć jego słodki smak.


Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl

#instrukcjaobsługidzieci #wychowanie #rodzicielstwo






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz