czwartek, 31 grudnia 2020

Nawałnica mieczy: Krew i złoto - George R.R. Martin


Tytuł: Nawałnica mieczy: Krew i złoto (tytuł oryginału: A Storm of Swords: Blood and Gold)
Cykl: Pieśń Lodu i Ognia (tom 3.2)
Autor: George R.R. Martin
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 10.11.2020
Liczba stron: 652


Złoci się krew…

Druga część „Nawałnicy mieczy” George’a R.R. Martina nie bez kozery nosi tytuł „Krew i złoto” – krew poleje się bowiem w kolejnych rozdziałach obficie, a tytułowe złoto to świetna metafora na (przynajmniej chwilowe) zwycięstwo rodu Lannisterów w walce o władzę nad Westeros. Znakomitym pretekstem do odświeżenia znajomości liczącej już sobie 20 lat trzeciej części „Pieśni Lodu i Ognia” (anglojęzyczna wersja ukazała się po raz pierwszy w 2000 roku, polskojęzyczna w 2002) jest jej nowe, ilustrowane wydanie – to prawdziwa ozdoba każdej domowej biblioteczki!


O ile poprzedzająca niniejszy tom część sagi zatytułowana „Stal i śnieg” była bardziej opisowa i generalnie mało w niej było decydujących, krwawych zwrotów akcji, o tyle „Krew i złoto” po prostu obfituje w tego rodzaju wydarzenia. Akcji i śmierci jest tutaj multum! Jedni będą Martina za to kochać, inni otwarcie nienawidzić – niejeden czyjś ulubiony bohater straci bowiem w tej odsłonie sagi życie.


Co rozdział lądujemy w praktycznie innej części Westeros (i nie tylko). Królestwem wciąż rządzi Joffrey, jednak jego rządy są co najmniej niepewne. Upokorzony Stannis wpada w sidła kapłanki Melisandre, a Dany wciąż zbiera siły za Wąskim Morzem. Dzicy przypuszczają atak na Mur – jeśli się przez niego przedrą, to Północy i całemu Westeros grozi ich brutalna inwazja. Dzikich jednak nie sposób za ich działania winić – depczą im bowiem po piętach Inni… Ten wspólny, przerażający wróg jest prawdziwym i najgroźniejszym przeciwnikiem całego świata żywych…


„Krew i złoto”, co jest naturalną koleją rzeczy, powinno się czytać tuż po lekturze „Gry o tron”, „Starcia królów” oraz „Stali i śniegu” (wszystkie tytuły dostępne są oczywiście w ofercie Księgarni taniaksiazka.pl!). Teoretycznie można się w fabule bez znajomości poprzednich części połapać, ale… to nie to samo :) I może to być bez znajomości kontekstu oraz poprzednich wydarzeń coraz trudniejsze… Doświadczenie i przyjemność płynąca z lektury nie są także bez lektury starszych tomów pełne. A my wkraczamy w takim wypadku w sam środek opowieści, co może być dezorientujące. Możecie więc spróbować lektury bez znajomości poprzednich części, jednak robicie to na własną odpowiedzialność.


To właśnie „Krew i złoto” przynosi całej „Pieśni Lodu i Ognia” kilka przełomowych momentów. Wstrząsającym wydarzeniem, które zszokowało całą w zasadzie publikę sagi, były Krwawe Gody – mord popełniony na rodzie Starków, których Walder Frey zaprosił pod swój dach, a później (gwałcąc święte prawa gościnności) bezlitośnie wyrżnął podczas uczty weselnej do spółki z Boltonami i przy inspiracji Lannisterów… To jedno z najważniejszych wydarzeń całej sagi, także w kontekście serialu. Od tej chwili każdy widz i czytelnik utwierdził się tylko w przekonaniu, że w „Pieśni Lodu i Ognia” możliwe jest absolutnie wszystko, a żaden z bohaterów nie jest tak naprawdę bezpieczny.


Od „Krwi i złota” począwszy pojawia się także wyraźny i poważny fabularny rozdźwięk pomiędzy książkami, a serialem. Od tego mniej więcej momentu showrunnerzy HBO zaczynają pomijać kilka istotnych w książkach wątków i postaci, na czele z Lady Stoneheart (która jest mściwym i żądnym zemsty wcieleniem zamordowanej podczas Krwawych Godów Catelyn Stark). To właśnie od „Krwi i złota” począwszy książki pozostały tym, czym były, a serial stał się historią coraz bardziej autonomiczną i coraz bardziej oderwaną od swego literackiego pierwowzoru.


„Pieśń Lodu i Ognia” to międzynarodowy fenomen. Śmiało można zaryzykować tezę, że jest to wciąż najpopularniejsza saga fantasy na świecie. Sukces książek Martina tkwi w ich epickim rozmachu oraz w precyzyjnym, iście aptekarskim odmierzeniu proporcji składników tego literackiego dania, a mam na myśli połączenie opowieści fantasy, walki o władzę, magii, smoków, dworskich intryg i spisków, a także wątków stricte obyczajowych. Poza olśniewającymi walorami fabularnymi „Pieśń Lodu i Ognia” jest także machiavellicznym studium ludzkiej natury i cechuje się znakomitym opowiadaniem historii poszczególnych postaci, co Martin skrzętnie wykorzystuje szokując czytelnika tym, że na początku każe odbiorcy polubić jakąś postać, a później w bezlitosny sposób i w najmniej spodziewanym momencie pozbawia ją życia. To znak firmowy sagi, który sprawia, że kolejne jej tomy czytamy z wypiekami na twarzy oraz z niecierpliwym oczekiwaniem i z niepewnością, co też się za chwilę wydarzy. .. Bo że coś się stanie, to zawsze pewne – Martin tego nas właśnie tą sagą nauczył: ciągłego siedzenia w trakcie lektury jak na szpilkach :)


Wydanie jest przepiękne :) Będzie ono ozdobą każdej domowej biblioteczki. Twarda oprawa, świetnej jakości papier, jednolita z poprzednimi wydaniami ilustrowanymi szata graficzna okładek – to wszystko świetnie wygląda i po prostu cieszy oko. 


Idealnie jednak nie jest… Można (i chyba wręcz trzeba) doczepić się bowiem do tego, że zamieszczone w „Krwi i złocie” kolorowe ilustracje są dużo gorszej jakości niż w poprzednich częściach… Jest ich też mniej. To niepokojące, jakość ilustracji była bowiem dotąd wraz z dbałością o ich detale jednym z najmocniejszych punktów ilustrowanych wznowień kolejnych części sagi. Ten trend jest niestety zauważalny – ilość i jakość ilustracji maleje z tomu na tom, w „Krwi i złocie” jest ich jeszcze mniej niż w „Stali i śniegu”… Szkoda…


Złe wrażenie związane z kwestią ilustracji zaciera nieco zamieszczony na końcu tomu obszerny dodatek na temat wielkich rodów, dworów, postaci i istotnych dla historii Siedmiu Królestw wydarzeń. To w zasadzie zbiór najważniejszych informacji początkowych w pigułce, którą mogą nieco ułatwić czytelnikowi rozeznanie się w tym co i jak (bo jest tego naprawdę sporo). Tak więc ten element jak najbardziej na plus.


Lektura jest ponadczasowa, z całą pewnością godna uwagi i warta przeczytania! „Pieśń Lodu i Ognia”, jako kultową sagę, z całą pewnością warto znać :)

Polecam także powiązane z sagą pozycje dotyczące serialu HBO: „Nieoficjalny przewodnik po Grze o tron” oraz „Ogień nie zabije smoka” :)

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl


#NawałnicaMieczy #KrewiZłoto #GeorgeRRMartin #TaniaKsiążka #bloggujezTK #Westeros #PieśńLoduiOgnia








środa, 30 grudnia 2020

Nawałnica mieczy: Stal i śnieg - George R.R. Martin


Tytuł: Nawałnica mieczy: Stal i śnieg (tytuł oryginału: A Storm of Swords: Steel and Snow)
Cykl: Pieśń Lodu i Ognia (tom 3.1)
Autor: George R.R. Martin 
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 10.11.2020
Liczba stron: 760


Stal mieczy pośród śniegów.

Przepięknie wydana, ilustrowana edycja "Nawałnicy mieczy" (podzielonej zgodnie z polityką wydawniczą wydawcy na dwie części: "Stal i śnieg" oraz na "Krew i złoto") to coś, na co fani "Pieśni Lodu i Ognia" czekali z niecierpliwością. Takie wydanie to piękna rzecz, fantastycznie prezentująca się na półce - co z tego, że x lat temu już się to czytało ;) Każdy pretekst do powrotu do Westeros jest dobry. Przeżyjmy to więc jeszcze raz!


„Stal i śnieg”, co jest naturalną koleją rzeczy, powinno się czytać tuż po lekturze „Gry o tron” oraz „Starcia królów” (wszystkie tytuły dostępne są oczywiście w ofercie Księgarni taniaksiazka.pl!). Teoretycznie można się w fabule bez znajomości poprzednich części połapać, ale… to nie to samo :) Doświadczenie i przyjemność płynąca z lektury nie są wtedy pełne. A my wkraczamy w takim wypadku w sam środek opowieści, co może być dezorientujące. Możecie więc spróbować lektury bez znajomości poprzednich części, jednak robicie to na własną odpowiedzialność.


Co słychać w Westeros? Dzieje się sporo. Siedem Królestw wciąż rozdziera wojna i choć kandydatów do korony sukcesywnie ubywa, to na kontynencie wciąż najczęściej słychać szczęk oręża. Królestwem włada nieobliczalny i okrutny Joffrey, Tyrion pomimo położenia dla królestwa licznych zasług zostaje upokorzony, Jamie traci dłoń, Bran uczy się na Północy jak być wargiem, a cudem ocalały po klęsce nad Czarnym Nurtem Davos dołącza na Smoczej Skale do liżącego rany po klęsce Stannisa. Robb Stark wciąż toczy wojnę pragnąć odnaleźć siostry, jednak jego wysiłki nie przynoszą rezultatów. Za Wąskim Morzem Dany wychowuje swoje smocze dzieci i przemierza kontynent w poszukiwaniu sojuszników, dzięki którym pragnie odzyskać Żelazny Tron. To wszystko jest jednak niczym w porównaniu z coraz wyraźniej majaczącym za Murem zagrożeniem. Na południe zmierza olbrzymia armia dzikich, którzy pragną schronić się po bezpiecznej stronie Muru. Nie to jest jednak najgorsze… Największa groźba dla świata ludzi nadchodzi w ślad za dzikimi – to prowadzona przez Innych armia umarłych… Jeśli przejdą za Mur, wszystkim żywym grozi śmierć.


„Stal i śnieg” to epicka, porywająca historia fantasy, która podbiła miliony serc na całym świecie. Omawiany tom nie zawiera może aż takiej dawki akcji i emocji jak poprzednie części, jednak jest to w zupełności zrekompensowane przez większą ilość opisów i objaśnień, dzięki którym jeszcze lepiej niż dotąd rozumiemy historię kontynentu i szeroki kontekst bieżących wydarzeń.


Porównania do serialowej „Gry o tron” są w przypadku książek Martina niemożliwe do uniknięcia… Odpowiednikiem „Stali i śniegu” jest z grubsza rzecz ujmując trzeci sezon serialu i jest to jeszcze dosyć wierna adaptacja książki. Słynne „rozjechanie się” fabuły książek z ich ekranizacją dopiero nastąpi, nie stanie się to jednak jeszcze teraz.


„Pieśń Lodu i Ognia” to międzynarodowy fenomen. Śmiało można zaryzykować tezę, że jest to wciąż najpopularniejsza saga fantasy na świecie. Sukces książek Martina tkwi w ich epickim rozmachu oraz w precyzyjnym, iście aptekarskim odmierzeniu proporcji składników tego literackiego dania, a mam na myśli połączenie opowieści fantasy, walki o władzę, magii, smoków, dworskich intryg i spisków, a także wątków stricte obyczajowych. Poza olśniewającymi walorami fabularnymi „Pieśń Lodu i Ognia” jest także machiawelicznym studium ludzkiej natury i cechuje się znakomitym opowiadaniem historii poszczególnych postaci, co Martin skrzętnie wykorzystuje szokując czytelnika tym, że na początku każe odbiorcy polubić jakąś postać, a później w bezlitosny sposób i w najmniej spodziewanym momencie pozbawia ją życia. To znak firmowy sagi, który sprawia, że kolejne jej tomy czytamy z wypiekami na twarzy oraz z niecierpliwym oczekiwaniem i z niepewnością, co też się za chwilę wydarzy. .. Bo że coś się stanie, to zawsze pewne – Martin tego nas właśnie tą sagą nauczył: ciągłego siedzenia w trakcie lektury jak na szpilkach :)


Wydanie jest przepiękne :) Będzie ono ozdobą każdej domowej biblioteczki. Twarda oprawa, świetnej jakości papier, jednolita z poprzednimi wydaniami ilustrowanymi szata graficzna okładek – to wszystko świetnie wygląda i po prostu cieszy oko. 


Idealnie jednak nie jest… Można (i chyba wręcz trzeba) doczepić się bowiem do tego, że zamieszczone w „Stali i śniegu” kolorowe ilustracje są dużo gorszej jakości niż w poprzednich częściach… Jest ich też mniej. To niepokojące, jakość ilustracji była bowiem dotąd wraz z dbałością o ich detale jednym z najmocniejszych punktów ilustrowanych wznowień kolejnych części sagi. Szkoda…


Lektura jest ponadczasowa, z całą pewnością godna uwagi i warta przeczytania! „Pieśń Lodu i Ognia”, jako kultową sagę, z całą pewnością warto znać :)


Polecam także powiązane z sagą pozycje dotyczące serialu HBO: „Nieoficjalny przewodnik po Grze o tron” oraz „Ogień nie zabije smoka” :)

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl


#NawałnicaMieczy #StaliŚnieg #GeorgeRRMartin #TaniaKsiążka #bloggujezTK #Westeros #PieśńLoduiOgnia








wtorek, 29 grudnia 2020

Listy od astrofizyka - Neil deGrasse Tyson


Tytuł: Listy od astrofizyka (tytuł oryginału: Letters from an Astrophysicist)
Autor: Neil deGrasse Tyson 
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 12.11.2020
Liczba stron: 370


Wśród gwiazd i wśród ludzi.

Neil deGrasse Tyson to zawsze genialnie przygotowany, zwięzły i charyzmatyczny propagator nauki, fizyki, astrofizyki oraz wszystkiego, co związane jest z gwiazdami i z kosmosem. W ostatnich latach mieliśmy okazję poznać tego pana dzięki jego poprzednim książkom, tj. dzięki „Astrofizyce dla zabieganych” (co do tej pozycji, to ukazała się także jej wersja dla nieco młodszych czytelników zatytułowana „Astrofizyka dla młodych zabieganych”), dzięki „Kosmicznym zachwytom” oraz dzięki „Kosmicznym rozterkom”. Każda z tych lektur była ciągiem pasjonujących, pełnych swady i dygresji wywodów na tematy naukowe – czy tym razem jest inaczej? Z jednej strony nie, z drugiej tak. „Listy od astrofizyka” to bowiem wciąż książka popularnonaukowa, od poprzedniczek odróżnia ją jednak to, że tym razem autor nie patrzy tylko i wyłącznie w niebo, ale także uważnie rozgląda się po otaczającym nas świecie.


Na książkę składa się zestaw 101 otrzymanych przez deGrasse Tysona listów wraz z udzielonymi na nie odpowiedziami. Autorami tychże listów – i zawartych w nich pytań – byli zarówno fani autora, jak również jego zagorzali przeciwnicy. Przekrój społeczny pytających jest tak samo szeroki, jak grono odbiorców deGrasse Tysona – znajdziemy tu zatem listy od dzieci, od duchownych, od więźniów, od studentów, a także od kolegów autora po fachu. Zadane pytania są czasem śmieszne, czasem intrygujące, czasem naprawdę ważne… Każda udzielona odpowiedź warta jest przeczytania, z każdej przebija bowiem niebanalne spojrzenie na świat, wielka pasja oraz spore poczucie humoru odpowiadającego.


Z jakimi pytaniami musiał zmierzyć się autor? Oto ich mała próbka :) :
1. Czy astrofizyka może przydać się policjantowi w jego pracy?
2. Jak wykazać, że wróżka-zębuszka nie istnieje?
3. Czy Plutonowi jest przykro z powodu tego, że stracił on status planety?
4. Czy istnieją góry zbudowane z diamentu?
5. Czy finansowanie NASA jest w ogóle sensowne?
6. Ile wynalazków powstało dzięki wysłaniu człowieka w kosmos?


Jak widać spektrum zadawanych autorowi pytań i ich rozpiętość tematyczna są niezwykle szerokie. Udzielane pytającym odpowiedzi za każdym razem są sensowne, zwięzłe i wyłania się z nich co prawda złożony, ale możliwy do uchwycenia nowy wymiar odkrywania kosmosu w XXI wieku, a także sposób współczesnego rozumienia miejsca człowieka we wszechświecie. 


„Listy od astrofizyka” znacząco różnią się od poprzednich książek autora, a to z tego względu, że deGrasse Tyson tym razem nie patrzy wraz z nami tylko i wyłącznie w gwiazdy. Równie często opuszcza on wzrok i również nam proponuje, aby uważnie rozejrzeć się po własnym otoczeniu. To pouczające doświadczenie. Z całą pewnością wzbogacające naszą wiedzę i mogące skłonić nas do własnych przemyśleń. Śmiało można więc powiedzieć, że lektura niniejszej książki może przynieść tylko i wyłącznie pozytywne skutki :)


Dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz recenzencki.

#ListyOdAstrofizyka #NeilDeGrasseTyson #Insignis








Naprawdę? - Jeremy Clarkson


Tytuł: Naprawdę? 
Autor: Jeremy Clarkson
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 25.11.2020
Liczba stron: 578


Clarkson w akcji.

Jeremy Clarkson powraca z nowy zbiorem felietonów (w liczbie130). Cięte riposty, błyskotliwe spostrzeżenia, niewygodne prawdy, powalenie na kolana więcej niż jednego absurdu - znaki rozpoznawcze Clarksona są w książce jak najbardziej obecne. I bardzo dobrze - pamiętajmy bowiem, że Jeremy Clarkson to ktoś więcej niż współprowadzący bijącego swego czasu rekordy popularności "Top Gear". To także znakomity felietonista.


Czym raczy nas Clarkson w najnowszej książce? W zasadzie można powiedzieć, że zbiorem z pozoru chaotycznych przemyśleń, które upchnięto w rozdziałach poświęconych konkretnym markom samochodów. Chaos jest jednak tylko pozorny, albowiem wyłania się z niego - jak zwykle u tego pana - dość spójna wizja absurdów dotyczących rzeczywistości, w jakiej przyszło jemu i nam żyć. Są to głównie spostrzeżenia poczynione z typowo brytyjskiego punktu widzenia (niepozbawione rzecz jasna wybitnie brytyjskiego poczucia humoru), co może nieco przeszkadzać polskiemu odbiorcy z racji różnych perspektyw piszącego i czytającego, jednak przemyślenia Jeremy'ego są z całą pewnością zajmujące. Godne uwagi. I, przede wszystkim - tutaj zawodu dla oddanej publiki nie będzie - prześmieszne ;)


A konkretnie? Konkretnie rzecz ujmując Clarkson pisze poniekąd trochę o wszystkim. Mianowicie o tym, jak żyć wśród ludzi piszących recenzje zmywarek, o tym czy jest możliwe naprawienie iPhone’a za pomocą kryształków cukru, o skojarzeniach dotyczących męskich koszul z krótkim rękawem, a także o szalenie głębokich przemyśleniach w rodzaju wniosku, iż wszyscy powinniśmy pozbyć się jak najszybciej lodówek :) Wszystko rzecz jasna pełne jest humoru, ironii, piętnowania absurdów i niedorzeczności współczesnego świata - jak na Clarksona przystało ;)


Czy warto sięgnąć po "Naprawdę?”? Tak :) Nawet jeśli nie zgadzacie się z autorem, z jego spostrzeżeniami, sposobem bycia (aż nadto widocznym z spisanych przezeń słowach), poglądami na ludzi, świat i rzeczywistość, to w najgorszym razie po prostu się pośmiejecie. A w najlepszym również się pośmiejecie, a w bonusie być może poczujecie maleńką satysfakcję z tego, iż nie jesteście osamotnieni w ironicznym spojrzeniu na otaczający nas świat i na jego absurdy. Clarkson jest jaki jest i z całą pewnością jest to postać niezwykle barwna, wyrazista. Obojętnie się obok niego przejść nie da. Można go nie lubić, ale przyznać na pewno wypada mu jedno: spostrzeżenia na temat otaczającego nas świata i funkcjonujących w nim absurdów ma całkiem trafne. Jeśli więc jesteście w stanie przełknąć końską dawkę brytyjskiego sarkazmu i podzielacie miłość autora do samochodów, to zawodu po lekturze raczej być nie powinno :)


Dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz recenzencki.

#Naprawdę #JeremyClarkson #Insignis #Felietony








poniedziałek, 28 grudnia 2020

Gospodarz Giles z Ham. Kowal z Przylesia Wielkiego. Przygody Toma Bombadila - J.R.R. Tolkien


Tytuł: Gospodarz Giles z Ham. Kowal z Przylesia Wielkiego. Przygody Toma Bombadila (tytuł oryginału: Farmer Giles of Ham. Smith of Wootton Major. The Adventures of Tom Bombadil)
Autor: J.R.R. Tolkien 
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 24.11.2020
Liczba stron: 184


Magia Tolkiena.

Każde wznowienie choćby mało znanego utworu (że nie wspomnę o sytuacjach, w których ukazują się teksty wcześniej niepublikowane!), czy chociażby publikacja małego tylko wycinka twórczości J.R.R. Tolkiena za każdym razem cieszy mnie niezmiernie. Nie inaczej jest i tym razem, a okazją ku temu jest pięknie wydana książka, która mieści w sobie aż trzy (!) opowieści: „Gospodarza Gilesa z Ham”, „Kowala z Przylesia Wielkiego” oraz „Przygody Toma Bombadila”.


Perełki tego książkowego rodzaju nie trafiają się zawsze. Jeśli jednak już się one pojawiają, to w ciemno można zakładać, że znajdziemy je w ofercie Księgarni taniaksiazka.pl – nie inaczej jest i tym razem :) Wszystkie trzy teksty nie są być może najważniejszymi utworami Tolkiena w kontekście stworzonych przezeń podwalin pod mitologię Śródziemia, jednak mają one w sobie niezaprzeczalny literacki urok. I sporą dawkę dobrego humoru! :) To historie lekkie, niezobowiązujące i przyjemne, a ich ideą – tu się chyba bardzo w intencjach Tolkiena nie pomylę – była raczej chęć intelektualnego odpoczynku od trudów pracy, aniżeli tworzenie jeszcze jednego poważnego elementu całości świata hobbitów, orków, krasnoludów, elfów i ludzi. Dzieła Tolkiena związane ze Śródziemiem (zwłaszcza „Władca Pierścieni” i „Silmarillion”) to dzieła poważne i momentami trudne, wymagające uwagi. Przy niniejszej książce możemy się przede wszystkim dobrze bawić.


„Gospodarz Giles z Ham” to humorystyczna opowieść o powstaniu jednego z brytyjskich królestw w erze przedarturiańskiej. Ze Śródziemiem ma to z pozoru niewiele wspólnego, jednakże odnajdziemy tu potwory, magię i urzekający wprost baśniowy klimat, którego pomylić z innym autorem nie sposób. „Kowal z Przylesia Wielkiego” to z kolei historia pewnego kucharza i jego ciasta, która ma wyjaśnić czytelnikowi znaczenie słowa „fearie” (czyli po angielsku „wróżka”). Całość wieńczą spisane w formie wierszy „Przygody Toma Bombadila” – postaci chyba najbardziej tajemniczej w Śródziemiu, o której wiedzieliśmy i po dziś dzień wiemy tak niewiele, że ta niewiedza aż nie daje fanom Tolkiena spokoju. Dzięki temu tekstowi możemy dowiedzieć się o Tomie nieco więcej ;) (choć to i tak za mało jak na apetyt prawdziwego fana).


Tolkien żartobliwie opowiada o motywach rycerskich, heroicznych, w humorystyczne opowiastki wplata umiejętnie odniesienia do ludzkich przeżyć, refleksji i doświadczeń, a całość zamyka w urzekających, baśniowych ramach, które oczarują niejednego czytelnika. Ot, cały Tolkien – choć tym razem w nieco lżejszym wydaniu :)


O samym wydaniu także warto wspomnieć, szata graficzna książki jest bowiem PRZEPIĘKNA. Czaruje tutaj zwłaszcza okładka i jej tył – obie strony okładki zdobią przepiękne ilustracje! Książkę wydano na świetnej jakości papierze, do grzbietu wszyto materiałową zakładkę, a całość uzupełnia obwoluta – wydanie prezentuje się genialnie i z całą pewnością może być ono ozdobą niejednej domowej biblioteczki.


Książkę polecam – i to gorąco! – wszystkim fanom Tolkiena i szeroko pojętej fantastyki. Właśnie tego rodzaju opowieści są fundamentem, na którym dziesiątki i setki autorów budowało później swoje światy i swoje historie. Tolkien jest niewątpliwie jednym z ojców fantastyki, warto znać zatem jego dzieła. Nawet te trochę mniej znane i (że się tak wyrażę) literacko lżejsze w porównaniu do klasyka wszech czasów, jakim jest „Władca Pierścieni”.


Polecam także inne dostępne w ofercie Księgarni taniaksiazka.pl książki zarówno samego Tolkiena, jak i dzieła zredagowane przez jego syna Christophera! Spośród pozycji, które ukazały się na przestrzeni ostatnich miesięcy, na uwagę zasługują zwłaszcza "Upadek Gondolinu" i fantastyczna biografia Tolkiena, "Tolkien i pierwsza wojna światowa. U progu Śródziemia" :)

Książka zrecenzowana dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl


#JRRTolkien #PrzygodyTomaBombadila #KowalzPrzylesiaWielkiego #GospodarzGileszHam #TaniaKsiążka #bloggujezTK 








Opowiedz mi, Babciu. Książka do przechowywania wspomnień - Monika Koprivova


Tytuł: Opowiedz mi, Babciu. Książka do przechowywania wspomnień
Autor: Monika Koprivova 
Wydawnictwo: Loyal Solutions
Data wydania: 22.10.2015
Liczba stron: 132


Zachowane wspomnienia.

„Opowiedz mi, Babciu...” to fantastyczny pomysł na prezent dla rodowych seniorek, który nie tylko pozwoli obdarowywanym babciom na pełen uśmiechu powrót do dawno minionych dni, ale także sprawi, że najmłodsze pokolenia będą miały okazję dowiedzieć się jak kiedyś wyglądało życie, świat i młodzieńcze lata własnych babć. Idea jest świetna, a pomysł na prezent naprawdę fantastyczny!


Całościowa koncepcja niniejszego albumu nie ma słabych stron ani minusów. Przeznaczony jest on do samodzielnego wypełnienia przez kochające nas wszystkich babcie – z całą pewnością mają one wiele do opowiedzenia! Dzięki fajnie przemyślanym pytaniom seniorki każdej rodziny będą mogły nie tylko opowiedzieć krok po kroku historię swojego życia, ale także będą mieć okazję do powrotu do przyjemnych dla siebie wspomnień. Czy taki pomysł może mieć złe strony? :)


Punkt wyjścia całego pomysłu puste karty, które trzeba zapełnić. Dobrze przemyślane pytania sprawiają, że każda babcia będzie mogła napisać np. o tym, jak poznała dziadka, co robiła w życiu, jacy byli jej rodzice, jak wyglądało życie w czasach jej młodości, jakie miała marzenia, plany… Każda strona to zachęta do zwierzeń i do snucia wspomnień. Do ich utrwalenia już na zawsze. Każdy człowiek ma swoją własną historię – album taki jak ten to wielka szansa na opowiedzenie jej najmłodszym, a także przyszłym pokoleniom.


Obok zadanych babciom pytań w albumie nie zapomniano także o pustych miejscach, których sposób zapełnienia w całości zależy od obdarowanej osoby. Co druga strona daje szansę na wklejenie zdjęć, może jakichś wycinków prasowych, szkiców, rysunków – babcie mają tutaj zupełną dowolność działania :) Ograniczeniem mogą być jedynie chęci i wyobraźnia ;) (ewentualnie braki w rodzinnych archiwach fotograficznych).


Album będzie z całą pewnością świetnym prezentem. Niebawem styczeń i jak co roku Dzień Babci – trudno chyba o lepszą okazję do zrobienia naszym seniorkom takiego właśnie prezentu :) Wspomnienia zawsze warto utrwalać, uchronić je od zapomnienia. Niniejszy album daje na coś takiego szansę. Warto z niej skorzystać i podarować tę szansę tym, których bardzo kochamy: naszym babciom :)


Gorąco polecam!

Zapraszam także na dedykowaną całemu projektowi stronę moidziadkowie.pl :)

#OpowiedzMiBabciu #KsiążkaDoPrzechowywaniaWspomnień #Wspomnienia #Prezent #DzieńBabci








Nic się nie dzieje - Kathryn Nicolai, Léi Le Pivert


Tytuł: Nic się nie dzieje (tytuł oryginału: Nothing Much Happens: Cozy and Calming Stories to Soothe Your Mind and Help You Sleep)
Autor: Kathryn Nicolai, Léi Le Pivert
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 12.11.2020
Liczba stron: 320


Odpoczynek dla umysłu.

Czy istnieje recepta na odpoczynek idealny? Na kompletne odcięcie się od nerwów, od codziennego pędu, od być może nękających niektórych z nas problemów z zasypianiem? Idealnej recepty na to wszystko niestety nie ma... Uniwersalna formuła na idealny odpoczynek także nie istnieje, jednak można spróbować znaleźć na to swoje sposoby. Jednym z nich może być próba wyciszenia się, uspokojenia się, a także odciągniecie własnej uwagi od codziennych problemów na rzecz poświęcenia kilku dosłownie chwil prostym, ale jakże wartościowym i w swej prostocie genialnym opowieściom - dokładnie takim, jak te w niniejszej książce :)

Kathryn Nicolai w swym zamyśle napisała książkę, która może pomóc nam wyciszyć się i uspokoić tuż przed snem (z którym być może część z nas ma problemy). Lektura z całą pewnością spełnia to zadanie, jednak może się ona okazać pomocna nie tylko w dziele ułatwienia nam zasypiania. Nad dogłębną lekturą zamieszczonych tutaj tekstów mogą (i powinni) zastanowić się także wszyscy ci, którzy co dzień zmagają się ze stresem, z nerwami oraz z wszystkim tym, co wyzwala w nas niechciany pesymizm.


Na lekturę składa się szereg krótkich opowieści podzielonych tematycznie na następujące po sobie pory roku. Książkę śmiało można czytać na wyrywki, nie ma absolutnie żadnej potrzeby czytać jej od deski do deski i od pierwszej do ostatniej strony.

Jakie teksty znajdziemy na kolejnych stronach? Przede wszystkim uspokajające. Każące nam się na moment zatrzymać i przyjrzeć temu, czego na co dzień nie zauważamy: rosnącej trawie, szumiącym liściom drzew, kwitnącym kwiatom bzu, tańczącym w letnią noc świetlikom... Wszystko to jest tak proste, że aż niewiarygodna staje się myśl, iż często tego wszystkiego nie zauważamy! A jest czemu poświecić uwagę :) ...


"Nic się nie dzieje" to lektura z pogranicza baśni, technik relaksacyjnych i pięknych w swej prostocie medytacji. Całość uzupełniają piękne ilustracje Léi Le Pivert, jest więc także co oglądać :) Książka z całą pewnością jest świetnym pomysłem na wyciszenie się, na uspokojenie własnych emocji oraz na zrelaksowanie się. Zdrowy, spokojny i niczym niezakłócony sen może być tutaj bardzo przyjemnym skutkiem ubocznym :)


Dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz recenzencki.

#NicSięNieDzieje #Insignis #KathrynNicolai #LéiLePivert