wtorek, 5 lutego 2019

Infekcja - Graham Masterton


Tytuł: Infekcja (tytuł oryginału: Infection)
Seria: Manitou (tom 6)
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 22.01.2019r.
Liczba stron: 384


Indiańskie demony... raz jeszcze!

Graham Masterton ku uciesze fanów wrócił tą książką do cyklu "Manitou". Jak wypadł ten powrót? Czy to wciąż to samo? Nieuchronne jest bowiem wprowadzenie nowych bohaterów, nowych wątków i pomysłów. Samego Misquamacusa zaś, czołowego indiańskiego demona i sprawcy nieszczęść... już niestety tutaj nie ma (w zamian - dwaj jego synowie; równie krwiożerczy)... Pytanie zatem nasuwa się samo: warto?

Odpowiedź na to pytanie jest oczywista dla każdego wiernego fana serii ;) Fani nie odpuszczą i przeczytają choćby nie wiem co. Dla pozostałych jednak odpowiedź na to pytanie już niekoniecznie jest taka oczywista, weźmy zatem książkę na tapetę.

Cykl "Manitou" ("Manitou""Zemsta Manitou""Duch zagłady""Krew Manitou", "Armagedon") miał swoje wzloty i upadki. Nieuchronnie się też na przestrzeni lat zmieniał. Czy "Infekcja" będzie jego ostatnią częścią... trudno powiedzieć. Masterton już pokazał, że na temat kończenia serii lubi zmieniać zdanie ;) Tak czy inaczej - mamy kolejną książkę. A w niej, co jest z pewnością wielkim minusem, brak już Misquamacusa... Są jego synowie, racja, i podobnie jak ojciec pałają oni żądzą zemsty i zniszczenia białej rasy, jednak to już trochę nie ten klimat pełen zła... Chociaż może nie tak - klimat zła jest, ale to już nie te same dreszcze grozy, bo i główny adwersarz już nie ten. Z drugiej strony mamy z kolei starego, dobrego Harry'ego Erskine'a, który ponownie stawia czoła złu. Towarzyszy mu zaś w tej walce Anna Grey, epidemiolog walczący z tytułową infekcją wszelkimi dostępnymi dzięki nauce środkami. Bohaterów mamy więc, w znakomitej większości, nowych... Nawet nieźle się to sprawdza, ale trochę racji jest w stwierdzeniu, że całość z poprzednimi częściami łączy tak naprawdę tylko Erskine - gdyby nie ta postać, "Infekcję" można by traktować tylko jako poboczną część całej serii, a nie jej pełnoprawną i integralną część składową.

Oś nowego koszmaru rodem z indiańskiego piekła kręci się z kolei wokół tytułowej infekcji - ludzie zgłaszają się do szpitali krwawiąc, majacząc, błagając by "to od nich zabrać", po czym umierają. W koszmarnych męczarniach dodajmy... Sprawcy to rzecz jasna synowie Misquamacusa, a całość wiąże się (kolejna oczywistość ;) ) z demoniczną żądzą zemsty za krzywdy doznane z rąk białego człowieka. Cóż, intryga stoi na poziomie i trzyma poziom poprzednich części - to trzeba przyznać. Nudno z całą pewnością nie będzie :)

Wracając do pytania czy warto... Tak, warto :) "Infekcja" - co być może podniosą jako minus wszyscy kręcący nosem - to bynajmniej nie odcinanie kuponów od sławy, ale bardzo przyjemny horror (jakkolwiek może to dziwnie brzmieć, ale tak jest - tego typu książki także mogą być przyjemne :) ). Dobrze napisany, spójny fabularnie. Być może lekko kiczowaty, ale to akurat dotyczy całego cyklu, a dzięki umiejętnościom Mastertona wcale nie jest wadą, lecz zaletą serii. Jeśli więc czytaliście poprzednie części, to nie powinno być rozczarowania tą, o której właśnie piszę. 

Na koniec... miejmy nadzieję, że to nie koniec i że Graham Masterton nie powiedział (i nie napisał) jeszcze w cyklu "Manitou" ostatniego słowa. Szanse na to są w sumie ciężko powiedzieć jakie... Coś mi mówi, że to może być faktycznie koniec, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia. A chciałoby się więcej... :)

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz