piątek, 5 lipca 2019

Punkt uderzenia - Marko Kloos


Tytuł: Punkt uderzenia (tytuł oryginału: Points of Impact)
Cykl: Frontlines (tom 6)
Autor: Marko Kloos
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 17.05.2019r.
Liczba stron: 384



Rąbanka w kosmosie.

Frontlines, odsłona nr 6… Ciekawość rozbudzona jest już samym tytułem serii, w związku z tym można mieć spore oczekiwania, a tu… KLOPS (gra słowna z nazwiskiem autora – Marko Kloos dla przypomnienia – przypadkowa i niezamierzona). Ciężko stwierdzić czemu tak się stało, ale niniejsza część Frontlines stoi na dużo niższym poziomie niż poprzednie… Nie wiem jak Wy, ale ja żałuję tego stanu rzeczy przeokrutnie.

Od wydarzeń z tomu nr 5 minęło fabularnie 3 lata. Ziemianie niemal całkowicie pokonali Dryblasów, zniszczyli ich statki kosmiczne i wyparli ich poza Układ Słoneczny. Niebagatelną rolę odegrał w tym dziele dokonujący się postęp technologiczny oraz nowe rodzaje broni. Zwycięstwo prawie się dokonało. I wszystko było by pięknie, ale jednak nie jest – problem stanowi bowiem Mars i chroniący się pod jego powierzchnią Obcy. Strategicznie rzecz ujmując zarówno Obcy jak i Ziemianie są w stanie trzymać się nawzajem w szachu, jednak na skuteczną ofensywę nie stać ani jednych ani drugich. Trwa więc strategiczny pat, co się jednak wydarzy jeśli Obcy otrzymają posiłki?

Seria Frontlines jest jednym z najlepiej napisanych cykli militarnego sience fiction, w szóstej odsłonie jednak coś wybitnie tutaj nie zagrało… W dalszym ciągu fajnie się to czyta, jednak całość znienacka stała się boleśnie przewidywalna. Błaha wręcz… Akcji też, niestety, nie znajdziemy w „Punkcie uderzenia” zbyt wiele, a ta która jest nie dość że ciągnie się niemiłosiernie jak flaki z olejem, to jeszcze trącić zaczyna o mdły patos i pasujące do reszty jak pięść do nosa love story, oto bowiem przed kolejnymi starciami twardy zazwyczaj Andrew Grayson bierze raz po raz żonę w objęcia, namiętnie ją całuje, po czym rusza w (kolejny) bój… Co się stało z tą serią i z Marko Kloosem???...

To mi się rzadko zdarza, ale jestem naprawdę rozczarowany. Mam wielką, szaloną wręcz nadzieję, że niniejsza część to tylko wypadek przy pracy i że następna – o ile powstanie, autor bowiem skupia się jak wieść niesie na innych projektach – będzie tym, czym być powinna. Bo niniejsza, tak po prawdzie, to swobodnie mogła by być streszczona o jakieś 40% i wstawiona na początek następnej, siódmej odsłony…

Żyjmy nadzieją, że będzie lepiej. Szkoda tylko niesmaku i rozczarowania po lekturze „Punktu uderzenia”…  No nic – każdemu autorowi zdarza się słabsza książka… Tak to zostawmy i spuśćmy na resztę (której to reszty NAPRAWDĘ SZKODA…) zasłonę milczenia.

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.





1 komentarz:

  1. Pierwszy raz słyszę o tej serii, ale to pewnie dlatego, że rzadko czytam książki science-fiction, bo średnio za nimi przepadam. Ale zawsze można spróbować wyjść ze swojej strefy komfortu, co nie? :D

    OdpowiedzUsuń