czwartek, 13 sierpnia 2020

Człowiek z lasu - Phoebe Locke

Tytuł: Człowiek z lasu (tytuł oryginału: The Tall Man)
Autor: Phoebe Locke
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 30.01.2019
Liczba stron: 320


Psychoza, strach, niepokój...

Mocny thriller? Proszę bardzo. Kawałek niezłej psychologii, autentyczni bohaterowie i trwający dłużej niż chwilę dreszczyk grozy? Również to tutaj znajdziecie. Połączenie bardzo ciekawe, nieprawdaż? Można mieć w zasadzie obawy, czy taki miks sprawdzi się w powieściowych ramach... Phoebe Locke wybrnęła jednak obronną ręką z narzuconej samej sobie konwencji i muszę powiedzieć, że... oj, podobało mi się! :)

Cała opisana tutaj historia rozpoczyna się wraz z narodzinami Amber Banner. Jej rodzice, Miles i Sadie, wydają się być szczęśliwi, jednak tydzień po narodzinach córki Sadie znika bez choćby słowa wyjaśnienia. Miles przez szesnaście lat zmuszony jest wychowywać córkę samotnie. Wszystko jednak zmienia się wraz z szesnastymi urodzinami Amber, albowiem jej matka postanawia nagle wrócić na łono rodziny... Dla wszystkich będzie to trudny czas wymagający sporej dawki wyjaśnień. 


Dwa lata później Amber zostaje oskarżona o morderstwo, lecz zostaje ostatecznie uniewinniona przez sąd. Czemu jednak wkroczyła na ścieżkę kolizyjną z Temidą? I czy rzeczywiście kogoś zabiła? To dobre pytania... Odpowiedzi na nie mogą być zdumiewające, straszne i niekoniecznie do przyjęcia dla kogoś, kto twardo stąpa po ziemi. A wszystko będzie mieć - a jakże - związek z tajemniczym zniknięciem matki Amber osiemnaście lat wcześniej.

Ciężko czegoś w tym momencie nie zaspoilerować... Uniknięcie tego chyba się nie uda, więc jeśli nie chcecie sobie psuć niespodzianki - przestańcie czytać już teraz.


Najbardziej ogólnikowo jak tylko się da powiem, że spotkamy się tutaj z klątwami, ze swoistą psychozą, z czymś na kształt mrocznego kultu i z pewnego rodzaju stworem (potworem?), któremu najbliżej chyba byłoby do Slendermana. Inspiracja tą postacią jest dosyć widoczna i chyba nie ma tutaj mowy o pomyłce w kwestii inspiracji. Osobną kwestią będzie jednak to, czy ów "slendermanopodobny"potwór wykreowany przez Locke rzeczywiście istnieje, czy też jest tylko majakiem w umyśle udręczonej Sadie Banner, która powodowana własną psychozą i urojeniami znika z życia rodziny na długie szesnaście lat. Jak jest naprawdę? Sprawdźcie sami ;)

Pozornie wygląda to wszystko w fabule nieco chaotycznie... No bo jak pogodzić thriller z wątkami w zasadzie czysto paranormalnymi? Zwykle autorzy decydują się albo na jedno, albo na drugie. Locke odważnie łączy te dwa światy i... całkiem nieźle jej to wychodzi. Lektura nie jest może wybitna, ale spełnia swoje zadanie: MOŻNA SIĘ PRZESTRASZYĆ. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam się bać! :) I w związku z powyższym jestem po prostu zachwycony tą książką :) Radośnie macham przy tym ręką na kilka niekonsekwencji gatunkowych, a także na ślimacze początkowo tempo książki. Druga część lektury i dość zaskakująca puenta wynagradzają wszystko to, co można uznać za niedociągnięcia.


Polecam!

Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenzencki.

#CzłowiekzLasu #TheTallMan #PhoebeLocke #CzarnaOwca





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz