piątek, 21 sierpnia 2020

Offline. Jak dzięki życiu bez pieniędzy i technologii odzyskałem wolność i szczęście - Mark Boyle

Autor: Mark Boyle
Wydawnictwo: Mova
Data wydania: 15.07.2020
Liczba stron: 328


Wylogowany.

Jak by to było – wyprowadzić się z miasta, wyłączyć telefon, komputer, zostawić w domu zegarek, lodówkę, czajnik i wszystkie inne zdobycze technologii, a następnie zamieszkać w lesie? I zbudować w nim od podstaw nowy dom, w którym nie będzie niczego, co jest standardem domowego wyposażenia w XXI wieku? Wydaje się to być nieprawdopodobne. Mark Boyle udowadnia jednak, że jest to jak najbardziej możliwe. Mało tego – twierdzi także, że odcięcie się od cywilizacji i życie bez jej zdobyczy oczyszcza, uspokaja i pozwala człowiekowi odzyskać utraconą więź z naturą.

Niniejsza książka to zbiór zapisków Boyle’a, które powstały w trakcie jego leśnej egzystencji. Podziw budzi fakt, że powstały one za pomocą… ołówka (!). Boyle był bowiem konsekwentny od początku do końca i nie zabrał ze sobą niczego, czego używa przeciętny obywatel – w tym również laptopa.


Książka podzielona jest na działy odpowiadające porom roku. Każda z nich to inne problemy i inne wyzwania. A tych Boyle’owi nie brakowało. Zacznijmy od tego, że sam postawił od zera nowy dom. Żył w nim bez prądu, internetu i bez tego wszystkiego, co wszyscy uważamy za oczywistość (pralka, lodówka, piekarnik, telefon, itd.). Wyżywienie również zapewniał sobie sam. Założył ogród warzywny, w którym samodzielnie wszystko hodował, łowił ryby, zbierał grzyby i leśne owoce, a okazjonalnie żywił się dostarczaną przez usłużnych sąsiadów dziczyzną. Niesamowite!

Co ciekawsze, Boyle nie potraktował tego wszystkiego jako eksperyment, lecz jako potrzebę serca i duszy. Zamiar odcięcia się od skomputeryzowanej cywilizacji kiełkował w nim od dawna. Pewnego dnia naszła go refleksja, że „żyje w świecie podłączonym do sieci, ale odłączonym od świata” – pojawienie się owej myśli było tym momentem, w którym podjął decyzję o wyniesieniu się do lasu. Co mu to dało?

Boyle twierdzi, że odzyskał dzięki temu wszystkiemu wewnętrzny spokój. A także utracony kontakt z naturą. Poczuł, że stał się na powrót jej częścią. I, co zabrzmi może nieco górnolotnie, stał się wreszcie szczęśliwym człowiekiem.


Ciężko stwierdzić, czy przeprowadzenie podobnego zabiegu co Boyle mogłoby mi się udać… Szczerze mówiąc – wątpię ;) Nie znaczy to jednak, że nie podziwiam jego dokonań oraz że nie widzę w nich sensu. Owszem, widzę. Ludzie jako zbiorowość tworząca cywilizację szalenie oddalili się od natury. Na co dzień ją eksploatujemy, otaczamy się betonowymi pustyniami, gnamy przez życie na złamanie karku i bardzo często zapominamy, co jest w tym życiu naprawdę ważne. Reset w postaci powrotu na łono natury może być więc dla każdego z nas czymś szalenie pozytywnym.

Myślę też, że nie trzeba od razu działać tak radykalnie jak Boyle. Na początek wystarczy może jakiś weekend w chatce w środku lasu, może wsłuchanie się w śpiew leśnych ptaków, a może po prostu długi spacer wśród drzew? To być może wystarczy żeby załapać sens przesłania autora tej książki. A jest nim to, że warto na co dzień nieco zwolnić i wrócić choć na chwilę do korzeni. Zresetować się w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Jestem pewien, że nikomu z nas to w żaden sposób nie zaszkodzi.

Książka zrecenzowania dzięki uprzejmości Księgarni taniaksiazka.pl



#bloggujezTK #offline #TheWayHome #MarkBoyle #TaniaKsiążka






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz