niedziela, 9 stycznia 2022

Pan Lodowego Ogrodu (tom 4) - Jarosław Grzędowicz


Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu (tom 4)
Cykl: Pan Lodowego Ogrodu (tom 4)
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 06.12.2021
Liczba stron: 856


Wojna Bogów.

Losy Midgaardu ważą się na szalach losu, a ostateczna konfrontacja zmagających się ze sobą na planecie sił zbliża się nieuchronnie z każdą kolejną chwilą. Pieśni Bogów będących w posiadaniu każdej ze stron konfliktu spróbują się ze sobą w śmiertelnym boju, tak jak i zwykli śmiertelnicy, spośród których jedni obsadzą mury Lodowego Ogrodu, a drudzy przypłyną sięgającą granic horyzontu armadą po to, aby obrócić ów lodowy gród w perzynę - a wraz z nim władających miastem Czyniących, którzy ośmielili się stawić czoła potężnemu Królowi Węży i kultowi Pramatki. Jaki los czeka Midgaard? Czy wszystko stanie się jednym, a szalony van Dyken stanie się równy bogom, nie mając już przed sobą żadnego sensownego przeciwnika? A może jednak Lodowy Ogród obroni się przed inwazją i zwyciężą siły, które pragną przywrócić temu światu równowagę? Finałowa część sagi Jarosława Grzędowicza wprowadza nas w decydującą o losach Midgaardu fazę konfliktu pomiędzy potęgami, które muszą zostać dla dobra wszystkich opanowane - inaczej całą planetę czeka tyrania, pożoga śmierci, a w dającej się przewidzieć przyszłości (i to bliskiej!) zagłada. Wojna Bogów wkracza w decydującą fazę!


Niesamowita opowieść snuta przez Jarosława Grzędowicza w tomach numer jeden, dwa i trzy doprowadziła nas do chwili, w której wszyscy zbierają siłę na ostateczną bitwę. Po jednej stronie mamy szaleńców, których pragnieniem jest podporządkowanie sobie całego świata oraz władających nim sił po to, aby realizować w tym świecie utopijne wizje wielkości, równości i nieprzeznaczonej zwykłym śmiertelnikom potęgi. Mowa o rozbitkach z kosmicznej misji badawczej, której celem było początkowo tylko i wyłącznie zbadanie tej obcej planety. Niestety zarówno van Dyken (zwany też Aakenem lub Królem Węży) oraz Freihoff (odpowiadająca za wskrzeszenie niosącego na swych sztandarach utopijne wizje równości kultu Pramatki) nie tylko ulegli mocy noszonej w sobie przez Pieśni Bogów, ale także nauczyli się je przekształcać w sposób, który wypaczył ich umysły, czyniąc z nich cos więcej, niż tylko Czyniących (tak bowiem zwani są ci, którzy potrafią władać w tym świecie magią) - to wszystko uczyniło ze wspomnianej dwójki prawdziwych tyranów, którzy są w stanie zniszczyć istotę tego świata, a wraz z nim całej planety. Trzeba ich za wszelką cenę powstrzymać i albo odstawić w łańcuchach na Ziemię, albo zlikwidować. Innego wyjścia nie ma.


Po drugiej stronie barykady mamy niezwyciężonego (przynajmniej pozornie) ziemskiego wojownika, którego przeznaczeniem wcale nie była walka. Vuko Drakkainen, człowiek wielu kultur (uściślając: fińskiej, polskiej i chorwackiej), miał być tylko i wyłącznie ratownikiem, którego zadaniem było sprawdzenie, dlaczego umilkły wszelkie wysyłane dotąd raporty z wysłanej na Midgaard misji badawczej. Jego celem nie była walka o równowagę tego świata, lecz odnalezienie i ewentualna ewakuacja naukowców, którzy wyruszyli przez Morze Gwiazd z niewinną w swej istocie misją badawczą... Los bywa jednak przewrotny, prawda? Niestety!... Drakkainen musi powstrzymać szaleństwo, które rozpętali van Dyken do spółki z Freihoff. Łatwo nie będzie - jak dotąd już raz umarł, został zaklęty w drzewo i utracił swój molekularny system neurologicznego wspomagania (który po wskrzeszeniu i uwolnieniu jego doczesnego ciała z drzewa zamienił się w sterującą jego wszczepami latającą wróżką!)... Vuko nie jest jednak w tej walce sam. Za sojusznika ma bowiem innego ocalałego z ziemskiej misji badacza, Fjollsfinna, który także opanował Pieśni Bogów, a owocem tej nauki było stworzenie przez Norwega potęgi umocnień Lodowego Ogrodu. Ogród jest ostatnim bastionem sił pragnących zachowania równowagi tego świata (a przynajmniej czymś, co może pozwolić na jej zachowanie). Nie może zatem paść. Potężne armie wroga są jednak coraz bliżej...


Dla lepszego wyjaśnienia genezy tej historii cofnijmy się na moment do jej sedna i początku... O nieznanej planecie zwanej Midgaardem wiadomo było dotąd na Ziemi jedynie tyle, że wszelka elektronika pada na niej jak celnie trafiona packą mucha. Szczątkowe meldunki uczonych wspominały coś o jakimś dziwnym, podobnym do magii zjawisku, które jest za to wszystko odpowiedzialne, ale przecież to urąga zdrowemu rozsądkowi. Magia? Litości!... Dziwne podobieństwo tamtego świata do skandynawskich mitów (żywcem jakby wziętych z książek pokroju "Edda poetycka", czy "Heroje północy" Jerzego Rosa) i do wikińskich legend to też zapewne tylko czysty i nic nieznaczący przypadek. Przecież magia, Valhalla, Odyn i cały ten mityczny bełkot nie mogą istnieć... Prawda?... A JEDNAK! Na Midgaardzie magia - i to magia znajdująca się w niewłaściwych rękach - jest w stanie zmienić wszystko. Bierze się ona z uroczysk oraz z mocy jednostek, które są w stanie przekształcić tzw. "czynnik M" (a więc magię) w to, w co tylko zechcą. Problem w tym, że jeśli ów czynnik przekształci się w coś złego, surrealistycznego i dającego wspomnianym jednostkom władzę, jakiej nie powinny one dzierżyć, to równowaga całego tego świata runie niczym domek z kart! Ku temu właśnie zmierzają poczynania van Dykena i Freihoff. I ten właśnie proces należy powstrzymać - za wszelką cenę.


Kluczowe dla losów nadchodzącej bitwy o Lodowy Ogród (oraz o losy całego Midgaardu) jest zebranie pod jednym sztandarem wszystkich tych, którzy nie godzą się na zniewolenie. W związku z powyższym Vuko i jego drużyna Nocnych Wędrowców zbroją się na potęgę, wytwarzają mocą Pieśni Bogów armadę lodowych drakkarów, a następnie wyruszają na trzy misje: pochwycenia jeszcze jednej ocalałej Ziemianki, Callo (szerzej o jej poczynaniach na Midgaardzie w tomie numer trzy), ewakuacji i sprowadzenia do Lodowego Ogrodu resztek ocalałych Kirenenów z klanu Filara, Syna Oszczepnika (ich unikalny system porozumiewania się mową bębnów może okazać się nieoceniony podczas obrony) oraz broniących się w ukrytej, górskiej twierdzy Ludzi Ognia (których receptura wytwarzania smoczej oliwy, bardzo podobna do greckiego ognia, może dać okrętom spod znaku Lodowego Ogrodu kluczową przewagę na morzu wobec armady przeciwnika). Trzy misje, wyścig z czasem, a na koniec - niepewna co do końcowego rezultatu - kluczowa bitwa... Czy to wszystko ma w ogóle jakąkolwiek szansę się udać?


Ostateczna bitwa będzie mordercza. Będzie epicka. Będzie krwawa. Przyniesie chwałę zarówno zwykłym wojownikom, których męstwo zostanie uwiecznione w pieśniach, jak i Czyniącym, którzy staną wraz z nimi ramię w ramię do walki na wieżach Lodowego Ogrodu. Czy to wystarczy do pokonania wroga? I czy nawet jeśli uda się zwyciężyć, to czy strony konfliktu nie rozpętają aby przypadkiem kataklizmu o skali, która sprowadzi na całą planetę Martwy Śnieg? Dawno temu przepowiedziano, że Martwy Śnieg - jeśli spadnie - sprowadzi na ludzkość zapomnienie, wraz z którym przepadnie cała wiedza i pamięć o tym, jak uczynić ludzką cywilizację lepszą... Co jest zatem lepsze (lub gorsze!): stanąć do walki i ryzykować nie tylko porażkę, ale i cofnięcie się całej planety w jej rozwoju, czy też ulec i pozwolić na uczynienie z niej krainy tyranii, surrealizmu i magicznych wypaczeń, które prędzej czy później pożrą swym bezwzględnym okrucieństwem całą ludzkość? Nie ma tutaj dobrego wyboru... Do walki stanąć jednak trzeba.


"Pan Lodowego Ogrodu" to bez wątpienia cykl, który wyznaczył w fantastyce pewien kierunek. Uwielbienie czytelników nie kłamie, a jest ono zaiste wielkie. I trudno mu się dziwić - ta stylizowana na mix skandynawskiej sagi, legend, mitów, fikcji i fantastyki saga jest bowiem czymś absolutnie niepodrabialnym, wyjątkowym i wybitnym. Czymś nie do powtórzenia oraz niesłabnącą inspiracją dla wszystkich tych, którzy tworzą literacką fantastykę. Klasyk. Oddajmy Jarosławowi Grzędowiczowi należny mu hołd i wracajmy do tej historii tyle razy, ile tylko się da!


Są takie książki, które można czytać z taką samą przyjemnością nieskończoną ilość razy. Są i takie, do których wraca się z sentymentu, a seans kolejnego czytania jest jak odwiedziny u starego, dobrego przyjaciela. Czujesz się w tej historii jak w domu: siadasz w znajomym fotelu z butelką rakii, nalewasz do dwóch kieliszków, a potem opowiadacie sobie wszystko to, co Was spotkało od ostatniego razu, kiedy się widzieliście. Taką właśnie jest z "Panem Lodowego Ogrodu" i z czytaniem go po raz n-ty. Jak dla mnie ta książka i ten cykl to okręt flagowy polskiej fantastyki - zaraz obok obok "Wiedźmina" Sapkowskiego i obok "Achai" Ziemiańskiego. Tak, być może to "flagowe" zestawienie jest (i pewnie będzie) dyskusyjne. Ale jest moje - a w moim prywatnym rankingu tak to właśnie wygląda, a jako że zjadłem czytelnicze zęby na polskiej (i nie tylko) fantastyce, więc z tego miejsca Was z całą żarliwością zapewniam: TEN CYKL TO JEST ABSOLUTNY TOP TOPÓW!


Może dziwnie to zabrzmi, ale mrok wyzierający z powieści Grzędowicza po prostu zachwyca. Jest on przesiąknięty zimną, oblepiającą ciało mgłą, z której patrzą na nas nordyccy bogowie i wojownicy Valhalli w oczekiwaniu na wynik walki decydującej o losach ich świata. Czytelnik jest tego naocznym świadkiem i absolutnie niemożliwym jest nie pogrążyć się tej opowieści bez pamięci. Deszcz nagród dla "Pana Lodowego Ogrodu" nie jest sprawą przypadkową. Dobre historie zasługują na nagrody. A także na ich opowiadanie i przekazywanie ich dalej - zupełnie jak wieki temu przekazywało się z pokolenia na pokolenia nordyckie sagi. "Pan Lodowego Ogrodu" jest jak jedna z nich, tyle że opowiadana dziś, współcześnie - tym razem nie z ust do ust, lecz za sprawą dawanych czytelnikom do rąk fantastycznych książek.


Słów jeszcze kilka o bieżącym wydaniu ;) ... Jest PRZEPIĘKNE! Twarda oprawa, ilustracje okładkowe oraz te zamieszczone na łamach każdej części (autor: Jan Marek) to graficznie cieszące oko mistrzostwo świata! Zdaję sobie sprawę, że mnóstwo czytelników przywykło do poprzednich wydań (także pięknych!) i że zdaniem części publiki najnowsza oprawa graficzna być może nie oddaje całkowicie ducha serii, jednak mnie najnowsza oprawa graficzna podbiła bez reszty. To rzecz gustu, jednak niech ktoś zaprzeczy - czyż nie wygląda to PIĘKNIE??? :)


Fabryko - dziękuję!

#panlodowegoogrodu #jarosławgrzędowicz #vukodrakainnen #cyfral #midgaard #fabrykasłów #legendapowraca #lodowyogród #wojnabogów #pieśnibogów #czyniący #lodowydrakkar #bitwaolodowyogód #martwyśnieg #cosnapolce #klasyka #fantastyka #bookstagram #bookreview #czytamksiazki










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz