niedziela, 11 października 2020

Gaz do dechy - Joe Hill


 Tytuł: Gaz do dechy (tytuł oryginału: Full Throttle)
Autor: Joe Hill
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 16.09.2020
Liczba stron: 512


Szybka jazda bez trzymanki.

Joe Hill, nieodrodny syn swojego ojca, powraca ze zbiorem opowiadań, które wbijają w fotel i pozostawiają po sobie same dobre wrażenia (a w kilku momentach jeszcze gęsią skórkę ;) ). Hill jest coraz lepszy w tym, co robi - jeszcze nie dorównał ojcu (i nie o to mu też chodzi we wszystkim co robi), ale warsztatowo i pod względem wywoływanego u czytelnika efektu jest mu do Kinga coraz bliżej. Dla fanów jednego i drugiego to znakomita wiadomość :)

"Gaz do dechy" to trzynaście osobnych opowieści. Jak to w zbiorach bywa - jedne są lepsze, inne gorsze... W tym przypadku jest podobnie: mamy tu kilka wbijających w fotel perełek i kilka tekstów, które wyraźnie od całej reszty odstają.


Zacznijmy od perełek (!). Takową z całą pewnością jest tytułowy "Gaz do dechy". Grupa wyjętych spod prawa motocyklistów ucieka autostradą przed szalonym kierowcą ciężarówki; pościg zaczyna przybierać formę bezprzykładnej masakry... Motyw w literaturze jest trochę oklepany, ale wykonanie Hilla jest świetne. Bardzo miło mi się też to wszystko skojarzyło (choć samo skojarzenie nie wiem skąd się wzięło i nie wiem dlaczego właśnie takie się pojawiło ;) ) z początkowymi scenami "Smakosza", w którym dwójka nastolatków ucieka przed prowadzoną przez potwora ciężarówką ;) Film choć kiczowaty jest kultowy, więc nie ma to jak miłe skojarzenie :)

Znakomitościami w tym zbiorze są także z cała pewnością: "Mroczna karuzela", Faun", "Spóźnialscy", "W wysokiej trawie" oraz "Jesteście wolni". "Mroczna karuzela" to mroczna opowieść o ożywającej karuzelowej menażerii (z koniami na czele), która po ożywieniu pała żądzą mordu, którego najchętniej dokonałaby na ludziach. "Faun" jest historią tajemniczego przejścia do innego wymiaru, w którym chętni (i bogaci) mogą zapolować na zwierzęta rodem z mitologii... Finału tego polowania nikt by się nie spodziewał! 


"Spóźnialscy" to historia, którą równie dobrze mógłby napisać King - opowiada ona o pewnym wiekowym bibliotecznym busie, w którym można wypożyczyć książki; gdy rusza on w trasę, to czasem przychodzą do niego zagubieni w czasie ludzie, którzy zmarli wiele lat wcześniej... "W wysokiej trawie" to rasowy horror, w którym podróżni wchodzą na porośnięte trawą pobocze stanowej drogi, po czym... gubią się w niej. Następnie czeka ich krwawa walka o przetrwanie i tajemniczy kamień-bożek, którego dotknięcie wszystko zmienia... Przyjemnie czuć tutaj echa "Dzieci kukurydzy" :)

"Jesteście wolni" mogliśmy już przeczytać w zbiorze "17 podniebnych koszmarów". Historia nie jest zbyt skomplikowana, ale szalenie wymowna: pewien lot pasażerski zostaje zaskoczony informacją o tym, że rozpoczęła się właśnie wojna atomowa; czy będzie to ostatni lot tej maszyny i wszystkich jej pasażerów?


Zdecydowanie najsłabsze w omawianym zbiorze są teksty "Tweety z cyrku umarłych", Stacja Wolverton" i "Kciuki". Być może Wasze zdanie będzie inne, ale moim zdaniem opowiadania te tylko niepotrzebnie zaniżają poziom całości. W antologiach lub zbiorach opowiadań tak już jednak jest i tak być musi - nie wszystkie teksty są tego samego kalibru.

"Gaz do dechy" to bardzo dobry zbiór. Bardzo fajnie, że zamieszczono w nim dwa teksty napisane wspólnie przez Hilla i Kinga ("Gaz do dechy", "W wysokiej trawie"). Ogólnie rzecz biorąc to u Hilla czuć mnóstwo z Kinga, ale... to wciąż inny pisarz, który ma własną tożsamość. Hill bawi się konwencją grozy i horroru. Wychodzą z tego teksty unikalne, niepowtarzalne, o bardzo ciekawym podejściu do grozy jako takiej. Hill szuka inspiracji w miejscach, w których mało kto by szukał - i właśnie dlatego w opowiadaniach tych ta groza i strach SĄ. 


Sam Hill stara się uciekać od porównań do ojca. W końcu z tego właśnie powodu obrał taki, a nie inny pseudonim literacki. Porównania te są jednak czymś, przed czym uciec nie sposób. Czy to dobrze? I tak, i nie... To dobrze, bo twórczość Kinga ma (i będzie mieć) w osobie Hilla swoistego kontynuatora. Z drugiej strony to źle, bo na Hillu już zawsze będzie ciążyć presja oczekiwań i porównań do ojca-giganta. Co z tego urodzi się w najbliższych latach? Można mieć chyba nadzieję, że... dużo dobrego. Hill pisze coraz lepiej, coraz bardziej dojrzale. Coraz lepiej idzie mu też zaskakiwanie czytelnika. Twórczość Hilla ma więc olbrzymi potencjał, który - jak dotąd - rozwijany jest we właściwy sposób. Oby tak dalej!


Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.

#GazDoDechy #FullThrottle #JoeHill #Albatros







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz