poniedziałek, 12 października 2020

Republika smoka - Rebecca F. Kuang [ PRZEDPREMIEROWO!!! ]


 Tytuł: Republika Smoka (tytuł oryginału: Dragon Republic)
Cykl: Trylogia wojen makowych (tom 2)
Autor: Rebecca F. Kuang
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 14.10.2020
Liczba stron: 792


!!! PRZEDPREMIEROWO !!!

Niech świat ZAPŁONIE!

Od czasu znakomicie przyjętej "Wojny makowej" nie minęło zbyt wiele czasu (na szczęście!) i oto Rebecca F. Kuang raczy nas po ośmiu miesiącach częścią numer dwa :) (przynajmniej w Polsce, na Zachodzie można się było "Republiką Smoka" cieszyć już od pewnego czasu; na naszym podwórku książką uraczył nas niezawodny rodzimy wydawca - Fabryka Słów :) ). Fang Runin przeszła od początku części pierwszej długą drogę, która pod koniec "Wojny makowej" zatrzymała ją jak w kadrze wśród ruin i zgliszczy, których sama stała się przyczyną... Czy "Republika Smoka" przyniesie Rin jakiekolwiek ukojenie po dokonanej zbrodni i upragniony spokój od rozdzierających duszę, natarczywych żądań trawiącego jej duszę feniksa? Czy też może Rin pogrąży się w dziele dokonania krwawej, ślepej zemsty, do której nieustannie namawia ją feniks? Sprawdźmy!

Zacznijmy może od tego, o co chodzi z tym feniksem o którym co chwilę piszę. Feniks to bóstwo rodem z Panteonu, z którego mocy nauczyła się czerpać Rin. Umiejętność ta dostępna jest jedynie dla Speerytów, wytępionego niemal do nogi przez Mugeńczyków narodu, którego ostatnim przedstawicielem był Altan Trengsin. Altan nie żyje, nie był on jednak jak się okazało ostatnim Speerytą. Ostatnią Speerytką jest bowiem Rin.


Wspomniane ruiny i zgliszcza, których przyczyną stała się Rin, to terytorium Federacji Mugeńskiej - wezwany przez dziewczynę feniks spopielił wszystko do cna; z ojczyzny Mugeńczyków nie pozostało nic, nawet kamień na kamieniu... Dobitnie okazało się jak niszczycielską siłą włada ostatnia Speerytka. Wydawać by się mogło, że ten ludobójczy czyn zakończy krwawą wojnę. Zemsta za los Speerytów została dokonana, zapłacono za tysiące wyrżniętych w pień mężczyzn, kobiet i dzieci - co prawda podobną zbrodnią, ale jednak zapłacono... Wojna to jednak kapryśna kochanka i nie zawsze kończy się tak szybko. 


Pretekstem do dalszych walk jest zdrada. Zdrady dokonała już w przeddzień agresji Mugeńczyków sama cesarzowa Nikan - Su Daji we własnej osobie... To ona wystawiła swe cesarstwo na cios, to za jej sprawą zginęły tysiące (jeśli nie setki tysięcy). Dlaczego?... Pani Żmija nie na darmo jest właśnie żmiją - uznała, że tylko sprzedając własny kraj jest w stanie skonsolidować władzę nad tym, co z niego pozostanie. Pozwoliła więc obcym mordować swoich...

Rin nie pozostaje wobec tego faktu obojętna. Wrze żądzą zemsty. I dobrze się składa, albowiem wśród zarządzających prowincjami możnowładców także dojrzało ziarno buntu. Nie u wszystkich co prawda, ale u tych znaczących i potężnych jak najbardziej. Mowa przede wszystkim o ojcu poznanego w części pierwszej Nezhy - możnowładca Smoka pragnie obalić cesarzową, a w miejsce cesarstwa proponuje... demokrację (?!). Wizja tyleż piękna, co mocno nieprawdopodobna. I pachnąca kolejną zdradą - możnowładca Smoka sprzymierzył się z Hesperianami; ich potężna armia i flotylla statków powietrznych (tak, dobrze czytacie: statków powietrznych!) wystarczyłaby prawdopodobnie aż nadto do podboju Nikan. Dlaczego więc Hesperianie pomagają tym, których mogliby bez trudu podbić?...


Przeczucia nie mylą Rin... Staje ona co prawda po stronie możnowładcy Smoka, lecz w trakcie działań wojennych będzie kilka razy zdradzona, przehandlowana... i będzie musiała w końcu coś wybrać. A do wyboru będzie mieć nie tylko piękną i utopijną wizję demokracji, ale także sojusz z Su Daji, która chyba jako jedyna rozumie naturę nieustannie wysysającego z Rin siły feniksa. Tylko, że cesarzowa to (było nie było) zdrajca odpowiedzialny za śmierć tysięcy rodaków... Co wybrać? Ostatecznie Rin stanie po stronie, której istnienie na tej politycznej szachownicy dopiero zauważy. Stanie po stronie ludu, po stronie nieustannie krzywdzonych i pomijanych biedaków, których zamierza poprowadzić do walki z bogatą, cyniczną i bezwzględnie ich wykorzystującą arystokracją (oj, pachnie komunizmem ;) ).


Rebecca F. Kuang serwuje nam pyszne, dalekowschodnie danie, które konsumuje się z wielkim smakiem. Wojna, magia, zemsta, zdrada, mityczne bóstwa - wszystko to znajdziecie na kolejnych stronach. Kuang daje nam do rąk prezent, który ma naprawdę pokaźne rozmiary. A nie od dziś wiadomo, że im większy prezent - tym większa frajda :)


Żeby nie było tak słodko, to... będzie teraz trochę o minusach. Nie jest ich dużo - ale są. Pierwszym i naczelnym minusem książki są irytujące momentami wahania i rozterki głównej bohaterki, jej miotanie się od lewej do prawej i chyba tak naprawdę brak pomysłu na to, w którą stronę się ostatecznie zwrócić. Można to wprawdzie uzasadnić młodym wiekiem Rin, jej małym doświadczeniem i podatnością na emocje, ale mnie te rozterki aż kłują w oczy... Drugi spory minus lektury to pewne rozwiązania fabularne; są one wprawdzie konieczne i zapewniają niezbędne w dobrej książce zwroty akcji, ale burzą one trochę logikę całej fabuły. Mam na myśli przede wszystkim nagłe odebranie Rin możności przyzywania feniksa (dzieła tego dokonała cesarzowa nakładając na Rin pieczęć blokującą jej ogniste moce) oraz proste jak pstryknięcie palcami odzyskanie przez Rin tej zdolności za sprawą pewnej starej szamanki... Za łatwo to poszło moim zdaniem. Na deser zaś zostaje Nezha, syn możnowładcy Smoka, który (uwaga, spoiler)... potrafi ujarzmiać bóstwa wody (!). Super, ale czy za chwilę nie okaże się, że połowa bohaterów posiada moce, o których istnieniu nie wiedzieliśmy?...


Osobny temat u Kuang to wojna. Jej opisy są w dalszym ciągu brutalne, krwawe i skutkują śmiercią całych setek i tysięcy istnień.W "Republice Smoka" na szczególną uwagę zasługuje barbarzyństwo opętanego przez boga wiatru Feylena oraz fortel polegający na zatruciu rzeki (śmierć kolejnych tysięcy murowana). Autorka dobrze oddaje wojenną grozę i wszystkie jej okropności, aczkolwiek co wrażliwsi mogą poczuć się źle. Warto mieć to na uwadze.


Tak czy inaczej Rebecca F. Kuang czaruje. I oczarowuje czytelnika wszystkim tym, co od wieków fascynuje ludzkość (w szczególności Europę) w krajach Dalekiego Wschodu. Klimat tej powieści jest pod tym kątem wyjątkowy, niepowtarzalny. I nieważne jest zupełnie, że Chiny nie są tutaj Chinami, a Japonia Japonią i że zamiast nich mamy Cesarstwo Nikan i Federację Mugen. Klimat Dalekiego Wschodu odczuwalny jest na każdej karcie tej powieści. Na dodatek zmieszano go w idealnie odmierzonych proporcjach z magią, tajemnicami, krwawym szczękiem oręża i z ludzkimi historiami, które wszystkie razem składają się na naprawdę dobrą opowieść. "Wojna makowa" tym właśnie jest - dobrą opowieścią. Rzekłbym nawet, że bardzo dobrą. Zapadającą w pamięć. Każącą czekać na ciąg dalszy. Pozostawiającą poczucie niedosytu. A takie książki lubimy najbardziej :)


Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.

#RepublikaSmoka #DragonRepublic #RebeccaFKuang #FabrykaSłów #PoppyWar







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz