piątek, 7 lutego 2020

Wojna makowa - Rebecca F. Kuang [ PRZEDPREMIEROWO!!! ]


Tytuł: Wojna makowa (tytuł oryginału: The Poppy War)
Cykl: Trylogia wojen makowych (tom 1)
Autor: Rebecca F. Kuang
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 12.02.2020r.
Liczba stron: 640


!!! PRZEDPREMIEROWO !!!

Ogień feniksa.

"Wojna makowa" to debiut z rodzaju tych, które wbijają w fotel. Deszcz nagród dla tej książki nie wziął się znikąd. Aż ciężko uwierzyć w to, że jest to faktycznie debiut Rebecci F. Kuang - a jednak! Ta książka pożre Waszą uwagę i nie odda jej dopóki nie skończycie czytać ostatniej strony. Czy jest ktoś, kto nie czekał na tę premierę? Ręka do góry? Nie widzę :) Panie i Panowie - oto wyczekana jak na szpilkach od momentu ogłoszenia daty premiery "Wojna makowa"!

Miałem okazję przeczytać tę książkę jako jeden z pierwszych - tak, jestem szczęściarzem :) (!). Te 640 stron to było naprawdę "COŚ"! (koniecznie przez duże "C"). Kuang łączy w tej powieści wszystko to, co może fascynować: magię, brutalność, grozę wojny, konwencję fantasy, sekrety Dalekiego Wschodu, kaprysy bogów, ludzkie dramaty i nadzieje - a wszystko to pod sztandarem smoka, który spływa krwią i zostaje w miarę rozwoju wydarzeń przesłonięty przez dym, ogień i łunę pożogi. Dzieje się!


Historia rozpoczyna się wraz z poznaniem przez nas Runin Fang (w skrócie Rin) - biednej sieroty wojennej z Tikany, zapadłej dziury w Prowincji Koguta, która stanowi południową częścią Cesarstwa Nikan. Życie Rin nie jest łatwe: adoptowana przez rodzinę miejscowych handlarzy opium (który to proceder jest rzecz jasna nielegalny) aby przetrwać ma do wyboru albo wyjść za mąż za obleśnego starca (co do którego jej przybrana matka radzi, aby urodziła mu jakieś dziecko, a później żeby podtruwała go stopniowo opium - wszystko po to, aby docelowo mieć spokój i dostęp do pieniędzy), lub też zdać keju: państwowy egzamin pozwalający dostać się na wymarzoną uczelnię. Wybór Rin jest prosty. Mierzy wysoko - marzy o dostaniu się do akademii w Sinegardzie, najlepszej szkoły wojskowej w cesarstwie. 

Zaskoczeniem zapewne nie będzie jeśli zdradzę, że Rin ta sztuka się udaje (gdyby się nie udało, to podejrzewam, że autorka miałaby poważny problem jak pociągnąć dalej fabułę ;) ). Na miejscu - jako uboga prowincjuszka - przekonuje się o tym, iż jest traktowana jako uczeń drugiej kategorii (by nie rzec - ostatniej). Nic nie zostaje jej darowane, o wszystko musi walczyć. Wszystko musi sobie wręcz wyszarpać. Sytuacji nie ułatwia fakt zatargu i wzajemnej nienawiści wynikającej z uprzedzeń pomiędzy nią, a Nezhą - synem możnowładcy Smoka, który powodowany butą, arogancją i poczuciem wyższości od pierwszego dnia pogardza Rin i szkodzi jej jak tylko może. Efekt jest taki, że dziewczyna zostaje usunięta z zajęć walki, a bez umiejętności tam nabytych może zostać usunięta z uczelni... Na jej drodze pojawia się jednak nauczyciel tradycji, Jiang. Ta znajomość zmienia WSZYSTKO.


Na arenę zdarzeń wkraczają powoli bogowie, magia oraz fascynująca - a jednocześnie tak trudna w zrozumieniu dla Europejczyka! - tradycja i filozofia Dalekiego Wschodu. Rin wkracza na ścieżkę, która może ją albo zniszczyć, albo doprowadzić ją do rzeczy wielkich. Jiang jednak nie zaspokaja żądzy wiedzy dziewczyny, stara się ją wręcz hamować... Frustrację Rin z takiego obrotu rzeczy przesłaniają jednak inne sprawy: nauka, trening, fascynacja Altanem Trensingiem, ostatnim przedstawicielem wymordowanego przez Federację Mugen narodu Speerytów, a także... majacząca na horyzoncie zdarzeń wojna...

Wspomniana wojna rzecz jasna wybuchnie (kolejny mały spoiler na temat wydarzeń oczywistych, bez których ta powieść nie miałaby prawdopodobnie fabularnego sensu ;) ), lecz zanim do tego dojdziemy, to wypada powiedzieć kilka słów na temat całego uniwersum stworzonego przez Kuang. Centralne miejsce opowieści zajmuje wspomniane już Cesarstwo Nikan. Składają się na nie prowincje zarządzane przez możnowładców, w teorii spojone władzą cesarzowej. Władza ta jest jednak słaba... Problem wynika z ciągłych waśni i skłócenia możnowładców, którzy ciągle ze sobą rywalizują i za nic nie chcą ze sobą współpracować. Nawet w obliczu widma zagłady. Widmem takim jest mieszcząca się na wschodnich wyspach Federacja Mugen - okrutny i agresywny sąsiad, z którym cesarstwo stoczyło już dwie krwawe wojny. Ostatnią ledwo wygrało i to tylko dlatego, że w konflikt włączyli się Hesperianie, którzy nie chcieli dopuścić do zachwiania (względnej) równowagi sił w regionie. Wieść niesie, że Hesperianie pomogli Nikaryjkczykom głównie z uwagi na zagładę Speer - wyspy należącej do cesarstwa słynącej ze znakomitych, władających ogniem wojowników, których Mugen wyrżnęło w pień w czasie jednej okrutnej kampanii. Spośród Speerytów ostał się tylko Altan Trengsin - legenda wojskowej akademii w Sinegardzie, niepokonany wojownik, władający ognistą magią Feniksa młodzieniec, który postrzegany jest jako nadzieja cesarstwa na lepsze jutro. Historia głosi także - a może legenda? - że ostatnią wojnę Nikaryjczycy wygrali również dzięki zjednoczeniu sił przez trzech legendarnych już bohaterów, którzy poprowadzili sztandary cesarstwa do zwycięskiego boju... Prawda, czy raczej legenda? A może po trosze także i magia? Wkrótce się przekonamy - Mugen dąży do trzeciej już wojny i jeśli nie widmo ostatecznej zagłady, to chyba nic nie przywoła z ukrycia ani legendarnych bohaterów, ani magii.


Magia... Będzie :) I będzie jej całkiem sporo. Nie będzie to jednak żadne machanie różdżką, czy skakanie wokół ogniska z szamańskim bębenkiem w ręku. To będzie magia PEŁNĄ GĘBĄ ze wszystkimi jej niszczycielskimi konsekwencjami. Dowiemy się, czy Speeryci rzeczywiście potrafią przywoływać ogień Feniksa, czy istnieją inne bóstwa - ponoć jest gdzieś jakiś duchowy Panteon, w którym się od nich roi ;) - a także poznamy odpowiedź na pytanie, czy magią warto się posługiwać i jaka jest tego cena... Przekonamy się także, czy Altan rzeczywiście jest ostatnim żyjącym na świecie Speerytą... ;)

Nie wiem na ile znacie historię, ale W OCZY AŻ TUTAJ BIJĄ analogie do Chin, Japonii i szeroko pojętego Dalekiego Wschodu. Pięknie! :) Porównania aż same się proszą o ich dostrzeżenie, począwszy od faktu używania przez bohaterów pędzelka do kreślenia liter alfabetu, przez opisy kraju i jego zwyczajów (uprawa ryżu, narkotyzowanie się opium, chińsko brzmiące imiona i nazwiska), szczegóły architektoniczne (m.in. pagody), filozoficzno-kulturowe podobieństwa (medytacje, wyciszenie się), aż do sposobu zachowania się i opisów walk uczniów akademii wojskowej, a później żołnierzy na froncie. Analogie i skojarzenia są aż nadto wyraźne także jeśli chodzi o późniejszy przebieg działań militarnych (opisany w dalszej części książki). Zioną one okrucieństwem, agresją i wynaturzeniem ludzkiej natury, które aż nadto przypominają przebieg drugiej wojny chińsko-japońskiej (1937-1945)...


Wojna... Jako się rzekło - będzie. I od razu ostrzegam - to będzie bardzo brutalna kampania militarna. Jeśli nie przepadacie za krwawymi opisami mordowania żołnierzy i cywilów, za opisami eksperymentów medycznych, czy za opisami zabijania dzieci oraz za szczegółami ułożenia piramid z martwych ciał, czy odciętych głów - macie właśnie szansę się zawahać i... nie czytać tej książki. Miejscami nie jest bowiem łatwo czytać pewne ustępy. Czasem trzeba mieć w sobie dużą dozę wytrzymałości na podobne opisy. Bynajmniej nie chcę Was odwodzić od tej lektury, ale miejcie powyższe w pamięci. To nie jest książka ani dla dzieci, ani dla ludzi o słabych nerwach (tudzież dużej wrażliwości).

Uff... Chyba tyle wystarczy, co? ;) Spoilerów zafundowałem Wam mnóstwo, ale według mnie były one konieczne, "Wojna makowa" jest bowiem - nawet jak na fantasy - do tego stopnia obszerna tematycznie i (wręcz) monumentalna, wielowątkowa, że nie sposób skupić się tutaj tylko na jednym czy dwóch wybranych aspektach powieści. Trzeba niestety pouchylać trochę rąbków tajemnicy, inaczej bowiem nie sposób oddać w jakiejkolwiek recenzji pełnego sensu, przekazu i wymowy tej książki. A to dopiero pierwsza część trylogii! :)


Rebecca F. Kuang czaruje. I oczarowuje czytelnika wszystkim tym, co od wieków fascynuje ludzkość (w szczególności Europę) w krajach Dalekiego Wschodu. Klimat tej powieści jest pod tym kątem wyjątkowy, niepowtarzalny. I nieważne jest zupełnie, że Chiny nie są tutaj Chinami, a Japonia Japonią i że zamiast nich mamy Cesarstwo Nikan i Federację Mugen. Klimat Dalekiego Wschodu odczuwalny jest na każdej karcie tej powieści. Na dodatek zmieszano go w idealnie odmierzonych proporcjach z magią, tajemnicami, krwawym szczękiem oręża i z ludzkimi historiami, które wszystkie razem składają się na naprawdę dobrą opowieść. "Wojna makowa" tym właśnie jest - dobrą opowieścią. Rzekłbym nawet, że bardzo dobrą. Zapadającą w pamięć. Każącą czekać na ciąg dalszy. Pozostawiającą poczucie niedosytu. A takie książki lubimy najbardziej :)

Gorąco polecam!!!

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.

#wojnamakowa #rebeccakuang #fabrykasłów #poppywar #speer #mugen #nikan #cesarstwo #magia #feniks #fangrunin #fantasy






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz