środa, 11 maja 2022

Blask ostatecznego kresu. Trylogia Licaniusa: Księga Trzecia - James Islington


Seria: Trylogia Licaniusa (tom 3)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 13.04.2022
Liczba stron: 992


Epicki koniec epickiego cyklu!

Długo zabierałem się do tej recenzji. Bardzo długo. Prawda jest bowiem taka, że zakończona w "Blasku ostatecznego kresu" (a rozpoczęta za sprawą "Cienia utraconego świata" oraz "Echa przyszłych wypadków") historia "Trylogii Licaniusa" pozostawia po sobie tyleż wrażeń, co emocji, które trzeba sobie po wszystkim w jakiś sposób uporządkować, przemyśleć, poukładać... Moja dobra znajoma z Fabryki Słów (tak Ula, to o Tobie!) twierdzi, że ta trylogia to najlepsza rzecz, jaką Fabryka kiedykolwiek wydała. Można z tym oczywiście dyskutować (argumentów w tej dyskusji na pewno nie zabraknie!), względem trzytomowego dzieła Islingtona pewne jest jednak jedno: to monumentalne high fantasy to coś dużo więcej, niż "tylko" rozbudowany świat, epicka fabuła, odwieczne starcie dobra ze złem, zmagania o ocalenie świata oraz heroiczna walka człowieka z samym sobą, z własnym przeznaczeniem i z tym, co uczynił w przeszłości. Jest to bowiem historia także o tym, że nic nie jest w życiu oczywiste, a puenta na koniec dnia jest zawsze taka, że nie ma innego wyjścia, jak jakoś żyć z własnymi wyborami, których trzeba po prostu dokonywać mądrze. Tylko tyle i AŻ tyle - w tych słowach mieści się bowiem wszystko to, co istotne, a w swej istocie jednak tak trudne (nie tylko w fikcji opisanej na łamach powieści). Opowieść snuta przez Islingtona to na pewna jedna z najlepszych historii na przestrzeni ostatniego roku i zapewniam Was - nikogo nie pozostawi ona obojętnym!


Przypomnę może na początek kilka istotnych spraw. "Trylogia Licaniusa" to opowieść o świecie, który chyli się ku upadkowi. O przyczynach tego stanu rzeczy dowiadujemy się z kolejnych tomów i ich rozdziałów, na początek trzeba jednak wiedzieć tyle, że czeka nas niezapomniana podróż w świat magii, która będzie nas ciągle zaskakiwać, albowiem nic nie będzie tutaj do końca jasne, moralnie jednoznaczne i przewidywalne. Złożona, wielowątkowa i zaskakująca zwrotami akcji fabuła ukaże naszym oczom niezwykle bogaty, rozbudowany świat, w którym wybory serca i rozumu toczą ze sobą ciągłą walkę, a podejmujący je ludzie kierują się skrajnie różnymi motywacjami. Nic nie jest tutaj tak do końca złe lub dobre - czerń i biel pełna jest w świecie Islingtona odcieni szarości, które rozmywają całokształt w zagadkę, której ani przez moment nie należy osądzać w sposób jednoznaczny.


Główną rolę w tej opowieści od samego jej początku odgrywa kilku bohaterów: Davian, Asha, Wirr oraz Ceaden. Davian to adept szkoły magii, który w przeddzień prób mających uczynić zeń pełnoprawnego Obdarzonego zostaje wysłany wraz z przyjacielem Wirrem na północ, albowiem chroniąca ten świat przed siłami zła Bariera słabnie i może niebawem nie wytrzymać, czego skutkiem będzie inwazja złych sił, zdolnych zmieść wszystko z powierzchni ziemi. Davian ma za zadanie zbadać sytuację, a być może nawet powstrzymać to, co nadciąga - wiele wskazuje bowiem na to, że chłopak dysponuje surowo zakazanym i bezwzględnie tępionym po ostatniej wojnie darem: jest augurem, co oznacza, że może czytać w myślach innych ludzi oraz ujrzeć to, co dopiero może się wydarzyć.


Co do natury samej magii w tym świecie: jest ona znienawidzona, ale mimo to możliwa do praktykowania - tyle że pod nadzorem. Możliwe jest to w tzw. Enklawach, w których Obdarzeni spętani są wyznaczającymi granice magicznych praktyk Nakazami. Ich przestrzeganiem zajmują się Nadzorcy, którym Obdarzeni muszą być bezwzględnie posłuszni - za złamanie Nakazów grożą surowe kary, z przemienieniem w Cień włącznie (metafora mówiąca o cieniu człowieka jest w tym przypadku bardzo na miejscu). Przy tym wszystkim pewne rodzaje magii i magicznych umiejętności są zakazane w sposób bezwzględny - jak na przykład bycie wspomnianym chwilę temu augurem. Za to grozi coś więcej niż przemienienie w Cień (co też spotkało, choć niezasłużenie, Ashę).


Tytułowym Licaniusem jest potężny oręż, ostrze wielkiego Tal'kamara - istoty tyleż potężnej, co znienawidzonej (choć przez niektórych ukochanej). Ów heros z dawnych wieków nigdy nie odszedł i nie umarł; żyje wciąż w ciele Caedena, chłopaka uratowanego w trakcie podróży przez Daviana. Chłopak jednak nic nie pamięta... Jednakże w kolejnych tomach stopniowo wszystko sobie przypomina - to, czego z początku nie widać oraz to, co się w konsekwencji odzyskiwania przez chłopaka pamięci wydarzy, wbije nas w fotele dużo głębiej, niż można by z początku sądzić! Kolejne wypadki zdominowane są przez rozpaczliwe próby Caedena (aka Tal'kamara) zrozumienia własnych działań, pobudek oraz (finalnie) przez zatrważającą świadomość wagi popełnionych przez niego zbrodni i przez próby naprawienia przezeń skutków własnych uczynków sprzed tysiącleci...


Dobro i zło przeplatają się w każdym aspekcie trylogii, a cały cykl jest ich wielką metaforą. Żadna z tych wartości nie jest bowiem nigdy zerojedynkowa. Istnieje bowiem czasami zło, którego wyrządzenie może dać w efekcie dobro, ale także i dobro, które wydaje się być w danej chwili czymś słusznym, a jednak długofalowo patrząc jest w swej istocie złem... Co jest zatem słuszne? Czy na świecie istnieje coś takiego jak obiektywna prawda, czy też tylko jeden słuszny wybór? A może spotykamy się zawsze tylko albo z mniejszym lub większym złem, lub też z dobrem, które jest tylko namiastką słusznego wyboru? Pytania te kołaczą się w głowach głównych bohaterów przez cały czas, a istniejące na tym polu wątpliwości stale i dramatycznie narastają - dzieje się tak aż do ostatnich stron i do chwili, w której będzie trzeba dokonać ostatecznych wyborów. Dramatycznych wyborów...


Do stworzenia dobrego cyklu spod znaku high fantasy potrzeba czegoś więcej niż wielkiego talentu. Potrzeba do tego rozmachu, umiejętności kreacji świata oraz historii, która mnogością swoich wątków będzie w stanie ten świat wypełnić i zahipnotyzować sobą czytelnika. Islington ma te wszystkie atuty w ręku i potrafi przekuć je w coś wyjątkowego. W "Trylogii Licaniusa" mamy przyjemność być świadkami tego procesu.


High fantasty to półka wysoka, która czasami swym rozbudowaniem treści odstręcza, jednak jeśli już się w coś godnego uwagi na tej półce zagłębimy i jeśli dodatkowo jest to coś naprawdę dobrego, to jest spora szansa na to, że się w takiej książce po prostu przepadnie. Tak się właśnie sprawy mają z "Trylogią Licaniusa" - sięgacie na własną odpowiedzialność! A jeśli przepadniecie i na długie godziny (dni?) zapomnicie o całym bożym świecie, to nie miejcie potem do nikogo pretensji - lojalnie ostrzegałem :)


Jeszcze jedna uwaga - już na koniec. Warto bowiem przy okazji "Trylogii Licaniusa" zwrócić uwagę na ciekawą rzecz, a mianowicie na to, że Islington pokazuje nam za sprawą swojego cyklu także i to, że wszystko co najlepsze w fantastyce może zostać pokazane na niekończące się sposoby, które są w stanie na nowo ożywić miłość czytelników do całego gatunku. O skali talentu autora niech świadczy sam za siebie fakt, że "Trylogia Licaniusa" to jego DEBIUT! A jeśli to mało, to dodajmy do tego rekomendację ze strony samego Brandona Sandersona. Warto się tym autorem na stałe zainteresować!

Dziękuję Fabryko!

#blaskostatecznegokresu #trylogialicaniusa #jamesislington #fabrykasłów #highfantasy #licanius #fantastyka #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #czytamfantastyke #dobroizło #przeznaczenie











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz