poniedziałek, 17 grudnia 2018

"Drzewo Anioła" - Lucinda Riley


Tytuł: Drzewo Anioła (tytuł oryginału: The Angel Tree)
Autor: Lucinda Riley
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 14.11.2018r.
Liczba stron: 528


Pojednanie z przeszłością.

Lucinda Riley, znana przede wszystkim z cyklu "Siedem sióstr", daje nam do ręki powieść wyjątkową. Wielowątkową, do bólu obyczajową, ale to "do bólu" ma w sobie wszystkie tego zwrotu plusy i minusy. I wychodzi to książce na (niesamowity!) plus, dostajemy bowiem tak naprawdę... historię wprawdzie wymyśloną, ale taką, która z powodzeniem może być małą przenośnią sensu życia w pigułce :)

Greta, główna bohaterka, cierpi na amnezję. I to od dobrych 20 lat. Wszystko przez wypadek z przeszłości. David, jej wieloletni przyjaciel, zaprasza ją do jej dawnej posiadłości, Marchmont Hall. Nie odwiedzała jej przez szereg lat... Czy to pomoże w odzyskaniu pamięci? A jeśli tak... to co skrywają odmęty niepamięci?

Zaskoczyć - nie zaskoczę ;) , przy okazji zaspoileruję, lecz trochę wyjścia nie mam ;) ... Tak, Greta odzyska pamięć. Nie od razu, stopniowo... lecz to, co wypłynie na wierzch z ciemności będzie niezmiernie ważne. I to nie tylko dla niej, dla wszystkich bliskich jej osób również. Nie bez powodu bowiem pozwoliłem sobie wspomnieć, że ta książka jest małą przenośnią sensu życia w pigułce :) Jest nią, bez wątpienia. Czemu? Bo jest o ludziach. O ich relacjach, o ich braku, o przyczynach i skutkach głupoty, nieporozumień, niepotrzebnej dumy, złych wyborów, przemilczeń, kłamstw, półprawd... Samo życie ;) Z wszystkimi jego blaskami i cieniami. 

Książek o takich blaskach i cieniach jest mnóstwo - dlaczego więc sięgnąć właśnie po tę? Hm... Ciężko to ująć w słowa, bo chodzi przede wszystkim o klimat tej powieści. Nieuchwytny dla słów ;) ; trochę gorzki, chwilami ciepły... Dosyć niespotykany. "Drzewo Anioła" napisano (i chyba tak będzie ująć to najlepiej) tak trochę... blisko wszystkich postaci, z bardzo dużą możliwością wczucia się w ich położenie, a nawet z opcją odnalezienia w każdym z nich samego siebie. I, co ciekawe, Licinda Riley zostawia czytelnikowi możliwość wyboru, czy daną postać polubić czy też nie (!). Takie jest przynajmniej moje zdanie... Nie ma według mnie w tej książce postaci całkowicie, bezdyskusyjnie złych. Nie ma tu "antybohaterów". Każda postać jest sobą, pełną wad i zalet - w różnych proporcjach co prawda - ale każda występująca tu osoba jest po prostu SOBĄ, co oznacza, że sympatie bądź antypatie to wyłączna sprawa czytającego. Ciekawe... ;)

Konwencja bożonarodzeniowa, którą sugeruje okładka, też rzecz jasna tutaj jest ;) Rzecz bowiem, fabularnie, rozpoczyna się w Wigilię Bożego Narodzenia. Święta... Wspomniałem już, że ta książka jest także sposobem - dla bohaterów w każdym razie - na pojednanie się z przeszłością, na takie swoiste oczyszczenie; pełne łez, uśmiechów, po prostu pełne słusznych w tego typu sytuacjach emocji. Takie jest poniekąd przesłanie "Drzewa Anioła" - przeszłość jest przeszłością; bywała różna, pełna skrajnych emocji i wydarzeń, lecz czy warto nią żyć? Czy nie warto przeszłości omówić, pojednać się z nią i... żyć tym co jest dziś? - po to by móc za chwilę zacząć żyć jutrem? No właśnie. A czy jest na to właściwszy i bardziej sprzyjający okres, niż ten bożonarodzeniowy? ;)

Wiele pojawia się głosów w sieci przebąkujących, że książka ta byłaby fantastycznym materiałem na film. Zgadzam się w stu procentach :) Scenariusz jest w zasadzie gotowy, podany na tacy ;) A zatem... czekamy! :)

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz