czwartek, 18 sierpnia 2016

"Igrzyska śmierci" - Suzanne Collins

Tytuł: Igrzyska śmierci (tytuł oryginału: The Hunger Games)
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 06.05.2009r.
Liczba stron: 352

Obserwując od pewnego czasu skalę światowego boomu i powszechnego uwielbienia dla "Igrzysk śmierci" musiałem prędzej czy później sięgnąć po tę książkę. Dzień ten w końcu nadszedł. Otworzyłem, przeczytałem, przemyślałem... i mam mieszane uczucia. Całość historii jest bowiem świetna, jednak ma wiele mankamentów (obiektywnych i subiektywnych), co sprawia, że dosyć trudno jest mi wydać werdykt. Mimo to spróbuję.

Nie da się zaprzeczyć, że rzeczywistość wykreowana na potrzeby niniejszej książki jest porywająca, szalenie interesująca i - pomimo literackiej fikcji - niepokojąco przypominająca świat, w którym wszyscy żyjemy. Sądzę, że właśnie to niepokojące podobieństwo oraz wcale nie tak nieprawdopodobny jak można by sądzić książkowy obrót wydarzeń są jedną z głównych przyczyn sukcesu "Igrzysk śmierci". To bez wątpienia najpotężniejszy atut tej książki, w bardzo dużej mierze równoważący jej mankamenty.

W "Igrzyskach śmierci" są też jednak minusy. Dla mnie osobiście takim minusem jest ewidentne ukierunkowanie książki na młodego odbiorcę. Widać to i w sposobie przedstawienia głównej bohaterki, w przewijającym się wątku miłosnym (dość wszakże jednostronnym) i w sposobie narracji. Zdaję sobie sprawę, że dla większości odbiorców nie jest to minus, jednak osobiście spodziewałem się czegoś innego.

Wracając do minusów: sposób narracji... Kompletnie do mnie nie trafił. Ogólnie rzecz biorąc narracja pierwszoosobowa nie jest wcale zła, znam wiele świetnych książek napisanych w ten sposób, ale w tym konkretnym przypadku doprowadzało mnie to do szału podczas czytania. To oczywiście całkowicie subiektywna ocena narracji z mojej strony, ale po prostu muszę o tym wspomnieć. Narracja jest koszmarna!... Do tego katastrofalnie wygląda podział na rozdziały. Są długie, zwarte, nie ma w nich żadnych przerw, pauz - niczego! -, co daje taki efekt, że w pewnym momencie książka staje się nużąca (i w odbiorze i dla oczu), a przy przewracaniu którejś z kolei, tak samo wyglądającej, nie dającej odpocząć oczom strony, można się porządnie zniechęcić.

Kończąc niniejszą opinię sądzę, że "Igrzyska śmierci" zasługują na bardzo mocną szóstkę, czyli na ocenę dobrą. Nie ukrywam, że gdyby nie koszmarny dla mnie sposób narracji i konstrukcja rozdziałów to dałbym bez wahania siódemkę, a nawet rozważałbym czy nie ocenić książki jako rewelacyjną. Niestety, wszystko to co mi w "Igrzyskach śmierci" przeszkadza razi mnie tak bardzo, że nie mogę dać więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz