sobota, 20 sierpnia 2016

Krążąc wokół Dana Browna - siła tajemnic przeszłości

Jedną z najbardziej popularnych postaci na światowym rynku literatury jest ktoś, kogo bliżej przedstawiać chyba nie trzeba - Dan Brown. Pisarz skądinąd wybitny, swego czasu niesamowicie kreatywny, innowacyjny, porywający tłumy... Dziś wiernie odtwarzający rzeczywistość autor, który wciąż, mimo upływu lat, karmi nas kolejnymi tajemnicami i zagadkami historii (tej znanej i nieznanej). Można powiedzieć, że jego fenomen trwa... Jednak czy będzie tak w nieskończoność?

Wszystko zaczęło się tak naprawdę od "Aniołów i demonów", jednak prawdziwą sławę przyniósł Brownowi dopiero kolejny tom cyklu o Robercie Langdonie - "Kod Leonarda da Vinci". Każdy chyba czytał tę książkę, przeważnie z wypiekami na twarzy, i to w każdym możliwym miejscu: w komunikacji miejskiej, w parku, do poduszki, podczas wykładu na uczelni;) W tajemnicach renesansu podważających fundamenty chrześcijaństwa Brown odkrył hit, który zapewnił mu sławę, bogactwo i rozpalił wyobraźnię czytelników na całym świecie. Film z Tomem Hanksem w roli głównej tylko pogłębił istniejący trend. Dan Brown stał się gwiazdą, a moda na tajemnice przeszłości zapanowała na dobre.

Kolejne książki Browna ugruntowały jego pozycję na rynku. "Zaginiony symbol" i "Inferno" to powieści świetne, wciągające, pełne akcji - po prostu porywające czytelnika. Jednak mam wrażenie, że nawet odgrzebywanie tematów w rodzaju rządzących światem zza kulis lóż masońskich, czy próby uczynienia z dzieł Dantego czegoś na wzór działających na wyobraźnię ukrytych przekazów z twórczości Leonarda da Vinci, z nadzieją, że zadziała to podobnie... już nie wypalą... To wciąż kawał świetnego materiału na książkę, ale Brown chyba stał się trochę więźniem konwencji, którą sam wymyślił... Mam wrażenie, że usiłuje on sam siebie prześcignąć, ale poprzeczka którą postawił sobie lata temu jest zawieszona zbyt wysoko - ta sztuka już się nie uda. I nawet piękne opisy Florencji nic tu nie zmienią...

Sprawy nie ułatwia fakt pojawienia się rzeszy literackich naśladowców, którzy rozmieniają (chcąc nie chcąc) dorobek Browna i istniejącą modę na drobne... Niektórzy naśladowcy wypadają co prawda dobrze (jak Irving Wallace w "Zaginionej ewangelii"), lecz twórcy pokroju Toma Knoxa i "dzieła" w stylu "Rytuału babilońskiego" zniechęcają publikę... Takie jest przynajmniej moje zdanie... Miło jest się podpinać pod czyjąś sławę i uszczknąć coś dla siebie, jednak poziom tego co się robi jest najważniejszy - a co, co obserwuję czasami (np. u Knoxa) przypomina jako żywo nieświadome zarzynanie kury znoszącej złote jaja...

Jak więc jeszcze długo utrzyma się moda na tajemnice i zagadki przeszłości? Myślę, że w dużej mierze zależy to od samego Browna. Jednak chyba nie stać go już dzisiaj na stworzenie powieści, która znów rzuci cały świat na kolana... Ta formuła powoli się wyczerpuje... Choć mogę się, oczywiście, mylić. Miejmy nadzieję, że jestem w błędzie - odkrywanie przeszłości jest bowiem czymś fascynującym, i chyba wszyscy życzylibyśmy sobie brać udział w tej przygodzie jeszcze przez długie lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz