czwartek, 18 sierpnia 2016

"Ostatni bastion Barta Dawesa" - Stephen King

Tytuł: Uciekinier (tytuł oryginału: Roadwork)
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 22.07.2015r.
Liczba stron: 352
 
Mroczne oblicze Stephena Kinga, dające sobie upust twórczy w dziełach niejakiego Richarda Bachmana, tym razem troszeczkę mnie zawiodło... KING JAKO BACHMAN ZAWSZE BYŁ DLA MNIE BRUTALNIE SZCZERYM, BEZLITOŚNIE WYWLEKAJĄCYM NA ŚWIATŁO DZIENNE LUDZKIE BRUDY SUK...SYNEM, KTÓRY NIGDY NIE OPOWIADA DOBRZE KOŃCZĄCYCH SIĘ HISTORII. "Ostatni bastion Barta Dawesa" w dużej mierze wpisuje się w ten kanon, jak również w czarny humor i cynizm właściwy Bachamnowi, jednak TYM RAZEM IRYTUJE MIOTAJĄCYM SIĘ OD LEWA DO PRAWA GŁÓWNYM BOHATEREM I ROZCZAROWUJE BRAKIEM POLOTU I ELEMENTU ZASKOCZENIA. Stąd "tylko" sześć gwiazdek.

Bart Dawes jest zwykłym, porządnym facetem, skonfrontowanym z niesprawiedliwością tego świata. Zmaga się z bólem po stracie syna, z gasnącym uczuciem do żony, a do tego staje w obliczu końca znanego mu życia, które w niedługim czasie zmiecie - wraz z jego domem i miejscem pracy - budująca się nieubłaganie przez jego małe miejsce na ziemi autostrada. Co zrobi z tym fantem? To, co zwykle robią bohaterowie książek Richarda Bachmana... :) Spróbuje złapać wszystko za pysk i się postawić. A czy mu się uda?... Jeśli czytaliście kiedykolwiek Bachmana, powinniście domyślić się odpowiedzi;)

Pomysł jest dobry, więc czego zabrakło? Lepszego bohatera... Dawes jest niby wyrazisty, jednak w stopniu niewystarczającym (jak dla mnie). Wszystko przez swoistą irracjonalność jego poczynań. Gdyby King bardziej odważnie postawił w książce na szaleństwo Dawesa, zamiast na takie charakterologiczne "nie-wiadomo-do-końca-co" (tj. na mieszankę załamania nerwowego, złości na korporację budującą autostradę, na szefa, pracę, władze miasta i własną żonę), to byłoby dużo lepiej. KING NIE MÓGŁ SIĘ CHYBA ZDECYDOWAĆ, CO MA GRAĆ PIERWSZE SKRZYPCE W GŁOWIE DAWESA, A KSIĄŻCE NIE WYSZŁO TO NIESTETY NA DOBRE:/

"Ostatni bastion..." ratuje fabuła i fascynacja w obserwowaniu nadciągającej z każdą kolejną stroną katastrofy (co do samej, finalnej katastrofy, to nie ma się raczej czym nadmiernie zachwycać). W budowaniu napięcia King/Bachman jest w dalszym ciągu mistrzem. Ale tym razem nie doczekałem się kingowych fajerwerków, na które zawsze czekam... "OSTATNI BASTION BARTA DAWESA" JEST DOBRY, ALE PO PROSTU NIE ZACHWYCA. Tyle w tym temacie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz