Tytuł: Atlas szczęścia (tytuł oryginału: Atlas of Happiness)
Autor: Helen Russell
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 13.11.2019r.
Liczba stron: 296
Jak osiągnąć szczęście?
Przed nami książkowa podróż pełna szczęścia :) I to dosłownie oraz w przenośni, Helen Russell próbuje bowiem pokazać nam, jak owo szczęście wygląda i jak jest pojmowane w całkowicie odmiennych od siebie rejonach świata. Zawitamy w związku z tym pod niemalże każdą długość i szerokość geograficzną - od Finlandii po Australię oraz od Anglii po Chiny :)
Czy istnieje uniwersalna recepta na tytułowe szczęście? Niestety nie. No ale nic nie przychodzi łatwo i według takiego samego scenariusza zdarzeń - zwłaszcza szczęście. Wobec powyższego magicznej recepty na jego osiągnięcie tutaj nie poznamy, ale możemy się za to dowiedzieć, jak jest ono pojmowane w różnych krajach i jakie drogi do niego wiodące obierane są w różnych kręgach kulturowych.
Niektóre "recepty na szczęście" opisane w tej książce są dość oczywiste, by nie rzec trywialne (czas spędzany z rodziną, na łonie natury), inne trochę dziwne (popijanie herbaty i innych napojów w samej tylko bieliźnie), jeszcze inne z kolei bardzo filozoficzne (odnalezienie celu, który nada wszystkim naszym staraniom głębszy sens wiodący ku szczęściu) lub, rzekłbym, nieco "lekkoduchowe" ("wszystko jakoś się ułoży" czy też włoskie "dolce far niente"- sztuka nicnierobienia).
Taki "rozstrzał" metod i środków wiodących do celu unaocznia czytelnikowi z całą mocą, że dróg wiodących do szczęścia może być zaiste bez liku. A każda z nich zależna jest niesamowicie od kręgu kulturowego, w którym dana społeczność została jako ludzka zbiorowość ukształtowana i w jakim po dziś dzień funkcjonuje. No cóż - nic w tym w zasadzie dziwnego. Jak to się bowiem często mówi - "co kraj to obyczaj".
Dość zabawne - ale w pozytywnym sensie - było dla mnie zdefiniowanie przez autorkę polskiej recepty na szczęście. W telegraficznym skrócie sprowadza się ona do życiowej filozofii pt. "jakoś to będzie" :) Jako naród potrafimy nad Wisłą wspaniale narzekać, zrzędzić, jednakże dla równowagi jesteśmy według Helen Russell odważni i pracowici. Zdaniem autorki wystarczy zatem abyśmy nie wahali się ryzykować, przyjmowali jako prawdopodobny najgorszy scenariusz zdarzeń i wszystko co spotka nas potem dobrego traktowali jako miły bonus. Hmmm... podejście i diagnoza polskiego sposobu na szczęście zaiste ciekawa :)
Koniec końców punktów widzenia i dróg do osiągnięcia szczęścia Helen Russell zawarła w książce aż 34. Dużo? Z jednej strony nie. Z drugiej - jak najbardziej tak. Trzeba zdać bowiem sobie sprawę z tego i docenić fakt, iż autorka w ramach dogłębnego researchu musiała choć trochę poznać każdą z opisanych przez siebie kultur i narodów, a że praca była to niemała - o tym nie trzeba chyba przekonywać. Wystarczy zerknąć na spis rozsianych po całym globie krajów, które zostały na kolejnych stronach opisane. Brawa zatem za pomysł, za jego wykonanie oraz za ogrom włożonej w tę pozycję pracy.
Czy warto sięgnąć po "Atlas szczęścia"? Zdecydowanie tak. Nawet jeśli - co prawdopodobne - nie znajdziecie tutaj uniwersalnej drogi do szczęścia, to z całą pewnością poznacie możliwe ścieżki, które mogą do niego prowadzić. A to już będzie spora dawka wiedzy, która - być może - pomoże Wam w odnalezieniu własnej drogi do tego, co jest treścią tej lektury. I nieważne, czy będzie to skandynawskie hygge, czy też swojskie i - jak twierdzi autorka - bardzo polskie "jakoś to będzie" ;)
Polecam!
Dziękuję Wydawnictwu Insignis za egzemplarz recenzencki.
#atlasszczescia #szczescie #helenrussell #insignis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz