Tytuł: Roland (tytuł oryginału: The Gunslinger)
Cykl: Mroczna Wieża (tom 1)
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 19.07.2017r.
Liczba stron: 320
"Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim"...
Te słynne słowa to początek dzieła będącego opus magnum autora, który rozpala czytelniczą wyobraźnię od dobrych kilkudziesięciu lat. Autora, który głównie z powodzeniem straszy, przeraża, lecz... nie tym razem. "Mroczna Wieża" to coś całkiem odmiennego od tego, do czego King nas przyzwyczaił.
"Roland" ukazał się po raz pierwszy w 1982 roku. W 2003 roku przeszedł dokonaną przez Kinga korektę, dziś natomiast dostajemy do ręki wydanie w kształcie z 2003 roku, wzbogacone o opowiadanie "Siostrzyczki z Elurii" (które pierwotnie ukazało się w zbiorze opowiadań "Wszystko jest względne"). Moim zdaniem dodanie tu tego opowiadania - o wydarzeniach de facto sprzed akcji "Rolanda" - jest trochę bez sensu, nie pasuje bowiem do reszty książki (dodano je w dodatku na sam koniec, po zakończeniu właściwej fabuły)... ale niech tam... Skoro jest, to niech jest ;)
Pierwszy tom sagi w wersji przed i po dokonanej przez Stephena Kinga korekcie z
2003 roku to tak naprawdę dwie dość mocno różniące się od siebie książki. Wersja sprzed
2003 roku jest dużo cięższa w odbiorze (lecz to w dalszym ciągu bardzo
dobra książka). Wielu czytelników jest zdania, że
ciężko jest przebrnąć przez ten tom, i... w pewnym stopniu się z tym
zgadzam. Jednak toporny czy nie, pierwszy tom sagi, w swej pierwotnej
wersji, jest w dalszym ciągu początkiem mrocznej i wyboistej drogi
Rolanda ku jego przeznaczeniu. Nieważne wszakże w jakiej wersji, pierwszy tom sagi jest
zdecydowanie... najbardziej ponury i tajemniczy. Znajdujemy w nim najwięcej
pytań bez odpowiedzi, ale w końcu pierwszy tom to tylko pierwszy krok
do celu - celu, którym jest Mroczna Wieża w centrum odległego Can'-Ka No Rey... Dokonana przez Kinga w 2003 roku korekta tomu zdecydowanie dobrze mu
zrobiła. Jak pisał sam autor, wcześniej "Roland" był najbardziej
oderwaną od reszty częścią cyklu, a po dokonanych poprawkach stał się w
końcu - również według mnie - pełnoprawną częścią większej całości.
O czym tak naprawdę jest ten tom? Troszkę o Rolandzie i jego przeszłości, po trosze o jego misji, lecz przede wszystkim o pełnej mroku, ciszy i o ścielących się za bohaterem, pełnej trupów, wędrówce przez postapokaliptyczny Świat Pośredni... wszystko w jednym celu: schwytania Człowieka w czerni, który jest odpowiedzialny zarówno za wszystkie nieszczęścia Rolanda, jak i za to, czym stał się jego świat... Jest też Jake, chłopiec z naszego, współczesnego świata... niczym przybrany syn, którego poświęcenie w swoistej ofierze... dla Wieży... zależy tylko od Rolanda... są więc też trudne, bolesne wybory postawione przed Rolandem i decyzje, w których, nieważne za jaką cenę... wybiera Wieżę. Na końcu zaś mamy konfrontację z Człowiekiem w czerni... która wcale wszystkiego nie wyjaśni. Przeciwnie - zostawi ona jeszcze więcej pytań bez odpowiedzi niż wcześniej. "Roland" to także wstęp do czegoś... co na przestrzeni ośmiu tomów jest jednym wielkim... rollercoasterem :) Zmiksowania "Władcy Pierścieni", "Powrotu do przyszłości", westernów, świata postapo przenikającego się z naszą rzeczywistością nie da się bowiem nazwać inaczej, niż szaloną jazdą bez trzymanki :) A to dopiero pierwszy tom! :) ...
Czym zaś jest sama Wieża?... Nie wiemy tego po tym tomie na pewno... Wiemy tyle, że jest centrum wszystkiego. Że jest niezwykle ważna i że coś jej grozi... Jest szalenie ważna dla wszystkich światów, tych jest bowiem nieskończenie wiele... Jak bowiem stwierdził pod koniec książki Jake: "Idź więc. Są światy inne niż ten"... O tak, są... jak kolejne pytania bez odpowiedzi...
Odpowiedzi zaś... są w kolejnych tomach. Warto je poznać. A w niektórych przypadkach, po lekturze tego tomu... poznać je po prostu trzeba, czuje się ku temu niepowstrzymany, wewnętrzny przymus ;) ... Prawda jest bowiem taka, że po "Rolandzie" albo się tę sagę pokocha, albo o niej zapomni (i to z niesmakiem). Może nawet znienawidzi się ją za to, że jest tak bardzo różna od tego, co poza nią napisał Mistrz Grozy. Ja ją pokochałem. Dla mnie "Mroczna Wieża" to, obok "Miasteczka Salem", najlepsza rzecz jaką King kiedykolwiek napisał. Tak bardzo odmienna od reszty jego książek... tak, zgoda. Jednak ta opowieść ma w sobie moc. I to ogromną!
Gorąco polecam!
Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz recenzencki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz