wtorek, 22 listopada 2022

Karpie bijem - Andrzej Pilipiuk


Tytuł: Karpie bijem
Cykl: Cykl o Jakubie Wedrowyczu (tom 9)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2019
Liczba stron: 416


Terminator napędzany samogonem.

Ostatnia - jak dotąd; jutro ten stan rzeczy się zmieni! - część jakubowych przygód, "Karpie bijem", trafiła w nasze ręce w 2019 roku. Andrzej Pilipiuk jak zawsze zachwycił nas serią opowiadań, w których łańcuch krowiak, chowany w gumofilcu posrebrzany bagnet i litrowa flaszka samogonu zawsze zwyciężą wszelkie zło! Wędrowycz to po prostu bohater nie do zdarcia :) Już jutro premiera "Facetów w gumofilcach" - przypomnijmy sobie z tej okazji "Karpie bijem".

W tym miejscu pozwolę sobie przytoczyć tekst recenzji, którą popełniłem nieco ponad trzy lata temu :)


Stęskniona gawiedzi – SĄ DOBRE WIEŚCI! Jeden z najbardziej ukochanych literackich degeneratów POWRACA!!! :) Powraca zaś oczywiście w towarzystwie nieodłącznego kozackiego kompana Semena ;) Od ostatniego spotkania z wiekowym bimbrownikiem, egzorcystą i napędzanym samogonem pogromcą rodu Bardaków w jednej osobie minęło już trochę czasu (zbyt wiele!), jednak Jakub i Semen ani na jotę się nie zmienili. I jest to prawdziwie wspaniała informacja!


Andrzej Pilipiuk – aka Wielki Grafoman – stworzył w osobie Jakuba Wędrowycza swoistą ikonę; może jeszcze nie powszechnie przyjętej i powszechnie rozumianej popkultury, ale kultury bimbrowniczej już na pewno ;) Ten stary dziad jest powszechnie uwielbiany, a dzieje się tak z tej prostej przyczyny, że nie ma chyba na dzień dzisiejszy lepszego niż cykl Pilipiuka opisu wszelakich polskich patologii, pachnących Ciemnogrodem stereotypów, powszechnych i niepochlebnych osądów dotyczących zapadłych wiejskich zaścianków i naszych ludzkich słabości niż skrystalizowanie ich i skupienie jak w soczewce w osobie Wędrowycza. Przecież my uwielbiamy śmiać się z samych siebie, a właśnie to umożliwia nam każdy zbiór opowieści o przygodach Jakuba i Semena :) Oto jest prawdziwy powód dla którego Wędrowycz jest niemalże na rękach noszony ;) Całość nieodmiennie podlana jest zwalającą z nóg ilością bimbru własnej produkcji oraz okraszona czarnym humorem – nie tylko sytuacyjnym – dzięki któremu wszystkie nasze narodowe wady (i zalety!), wszystkie pozostające ciągle w naszym sposobie myślenia stereotypy i cała mająca czasem miejsce mentalna zaściankowość zostają w fantastyczny oraz bezlitosny sposób wyśmiane i obśmiane (z każdej możliwej strony). A to nie wszystko, Jakub bowiem – pomimo wszystkich swoich wad; a może właśnie dzięki nim? – jest tak cudownie toporną, a z drugiej strony do rany (i do szklanki pełnej gorzały :) ) przyłóż postacią, że nie sposób go po prostu nie uwielbiać :)


Co nas czeka w dziewiątej odsłonie przygód Jakuba i Semena? Ha!, prościej byłoby powiedzieć czego tu nie będzie :) Będzie się działo, oj będzie! Doświadczymy bowiem m.in. wizyty kosmitów, poznamy prawdziwą historię dwóch nagich mieczy spod Grunwaldu, pomożemy lokalnej policji w zgładzeniu pożerającego ludzi i mszczącego się w ten sposób za los pobratymców (każdego 24 czerwca, a więc w każde równe pół roku licząc od Wigilii) Karpiego Króla, a także zawitamy do alternatywnych Wojsławic i spróbujemy ocalić ludzkość w starciu z obdarzoną zbiorową inteligencją gołębią chmurą, która poprzysięgła rodowi ludzkiemu zemstę i starcie ludzkości z powierzchni Ziemi. Nieodmiennie będziemy także zwalczać podłe i nędzne bardackie plemię, a także odkryjemy, że Jakub ma żonę (!). Na deser zaś zawitamy do niezbyt odległego od Wojsławic Chełma w celu wręczenia dziwnie znajomo przedstawionemu ministrowi obrony narodowej chałupniczo wytworzonej rakiety (w charakterze daru dla Wojsk Obrony Terytorialnej :) ) oraz spłatamy figla śmierci we własnej osobie :) Czy to mało na zachętę? :)


Wędrowycz to swoisty fenomen i mam graniczące z pewnością przekonanie, że niniejszy tom tylko ten fenomen umocni. Dlaczego „fenomen”? Otóż dlatego, że poza wszystkimi możliwościami śmiania się z samych siebie, z własnych przywar i z zaściankowego myślenia jakie dają nam opowiadania o Wędrowyczu, właśnie ta postać i ten cykl są nieograniczonym wręcz polem do tworzenia nowych opowieści, z których samogon się dosłownie przelewa ;) Wędrowycz to postać na swój sposób uniwersalna – raz daje szansę i pretekst do wyśmiewania wszystkich i wszystkiego, innym razem jest w stanie polecieć w kosmos, przenosić się w czasie, przeprowadzać egzorcyzmy, a na dokładkę potrafi telepatycznie porozumiewać się w otoczeniem. Ten stary dziad sprawdzi się chyba w każdej konwencji… Czy to mało? :) Jeśli tak, to możecie być pewni jednego: Andrzej Pilipiuk z całą pewnością wymyśli więcej :)


Szczerze muszę powiedzieć, że po lekturze jest mi po prostu… MAŁO. Strasznie, okrutnie, boleśnie MAŁO… Wędrowycza chciałoby się czytać zawsze i wszędzie, najlepiej w ilościach nieograniczonych (przynajmniej ja tak mam). Wszystko co dobre kiedyś się jednak kończy – tak jak i niniejsza odsłona opowiadań… Cieszmy się nią więc :) I to cieszmy się tym bardziej, że Andrzej Pilipiuk napisał bardzo dobry, równy jeśli chodzi o poziom zbiór historii, które śmieszą i bawią do łez. Oto Wędrowycz w najlepszym możliwym wydaniu :) Nie nudzi się on nigdy i chyba niewykonalne jest to, żeby znudził się on kiedykolwiek. Tym razem nuda nam z całą pewnością nie grozi, a zatem – MARSZ CZYTAĆ! :)

#jakubwędrowycz #karpiebijem #fabrykasłów #andrzejpilipiuk #jakubnumerdziewięć #wojsławice #starymajdan #cosnapolce #dobraksiazka #bookstagram #bookreview #recommendedbooks
 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz