poniedziałek, 14 listopada 2022

Kroniki Jakuba Wędrowycza - Andrzej Pilipiuk


Cykl: Cykl o Jakubie Wędrowyczu (tom 1)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 14.09.2012 (pierwsze wydanie: 2001)
Liczba stron: 296


Od tego wszystko się zaczęło!

Dawno, dawno temu (a dokładnie to 21 lat temu) dwóch pasjonatów miało pewne marzenie. Chcieli wydawać dobre książki (a najlepiej takie z opowiadaniami fantastycznymi). Ruszyli w objazd po konwentach, poznali fandom i trafili na bardzo wielu podobnych sobie marzycieli. Jeden z nich pokazał im metrowej wysokości stertę wydruków gotowych książek i... tak to się zaczęło! Dwoma wspomnianymi na wstępie pasjonatami byli Eryk Górski i Robert Łakuta, założyciele Fabryki Słów, a tym, który pokazał im swoje gotowe prace był nie kto inny, jak Andrzej Pilipiuk. W jego metrowej stercie wydruków znajdowała się perełka, za sprawą której literacko-fabryczna przygoda nie tylko się w ogóle zaczęła, ale i ruszyła z kopyta na dobre, a po ponad 20 latach złakniona publika doczekała się ośmiu kolejnych odsłon owej perełki nr 1 (a już za chwilę jej część 10-ta!). Perełką tą były "Kroniki Jakuba Wędrowycza" - biblia wszystkich jakubomaniaków, którą z największą przyjemnością przypominam Wam na 9 dni przed premierą jubileuszowej, 10-tej części jakubowego cyklu (który będzie nosić dumny tytuł "Faceci w gumofilcach").


Stary Majdan, gmina Wojsławice. Zapadła (aż miło!) dziura na Ścianie Wschodniej. Właśnie tutaj mieszka nasz bohater: egzorcysta, bimbrownik, pogromca wampirów i kłusownik w jednej osobie, który przez ludzką zawiść i podłość bezczelnie pomawiany jest o bycie hieną cmentarną, o alkoholizm i o świadome uszczuplanie żywych zasobów państwowej zwierzyny leśnej (a także populacji miejscowych kundli) przez kanalie pokroju parszywych Bardaków i umundurowanej ciemnoty w rodzaju lokalnych stróżów prawa (w osobach Birskiego i Rowickiego). Hańba! - a gdzie docenienie jakubowych zasług? Nie masz go...


"Kroniki Jakuba Wędrowycza" to dwanaście opowiadań, za sprawą których Andrzej Pilipiuk stworzył zręby jakubowego świata i udanie nas do niego wprowadził. Przede wszystkim poznamy tutaj Jakuba we własnej osobie oraz jego kumpli (spośród których Semen co prawda jeszcze nie wybił się na czołowego kompana Wędrowycza, ale wszystko przed nami w kolejnych tomach). No i rzecz jasna poznamy ich ulubione rozrywki i pierwsze przygody! Co wybija się wśród nich na pierwszy plan? Zdecydowanie próba stworzenia przez naszą ekipę bezdusznie zdzierającego kasę z frajerskich turystów pensjonatu zwanego "Hotelem pod Łupieżcą" :) (i pomyśleć, że wszystko wzięło się z niewinnego pomysłu wyjechania na wakacje!). Ale nie zapominajmy także o słowach prawdy na temat rzeczywistej historii Czerwonego Kapturka, którą Jakub opowie wnukowi na dobranoc!


Andrzej Pilipiuk – aka Wielki Grafoman – stworzył w osobie Jakuba Wędrowycza swoistą ikonę. Być może nie jest to ikona powszechnie przyjętej popkultury (choć powinna!), ale kultury bimbrowniczej już na pewno. Ten stary dziad po prostu zasługuje na uwielbienie, a dzieje się tak z tej prostej przyczyny, że nie ma chyba lepszego niż cykl z Jakubem w roli głównej opisu wszelakich polskich patologii, pachnących Ciemnogrodem stereotypów, niepochlebnych osądów dotyczących wiejskich zaścianków i naszych ludzkich słabości, niż skrystalizowanie ich i skupienie jak w soczewce w osobie Wędrowycza. Przecież my uwielbiamy śmiać się z samych siebie, a właśnie to umożliwia nam każdy zbiór opowieści o jakubowych przygodach! Oto jest prawdziwy powód, dla którego Wędrowycz powinien być na rękach noszony!


Całość podlana jest zwalającą z nóg ilością bimbru własnej produkcji oraz okraszona czarnym humorem – nie tylko sytuacyjnym – dzięki któremu wszystkie nasze narodowe wady (i zalety!), wszystkie pozostające ciągle w naszym sposobie myślenia stereotypy i cała mająca czasem miejsce mentalna zaściankowość zostają przez Andrzeja Pilipiuka w genialny oraz bezlitosny sposób wyśmiane i obśmiane (i to z każdej możliwej strony). A to nie wszystko, albowiem Jakub – pomimo wszystkich swoich wad; a może właśnie dzięki nim? – jest tak cudownie toporną, a z drugiej strony do rany (i do szklanki pełnej gorzały!) przyłóż postacią, że nie sposób go po prostu nie uwielbiać.


Wędrowycz to fenomen, a cała historia tego fenomenu zaczęła się właśnie od tej książki. Dlaczego „fenomen”? Otóż dlatego, że poza wszystkimi możliwościami śmiania się z samych siebie, z własnych przywar i z zaściankowego myślenia jakie dają nam opowiadania o Wędrowyczu, właśnie ta postać i ten cykl są nieograniczonym wręcz polem do tworzenia nowych opowieści, z których samogon się dosłownie przelewa. Jakub to postać na swój sposób uniwersalna – raz daje szansę i pretekst do wyśmiewania wszystkich i wszystkiego, innym razem jest w stanie polecieć w kosmos, przenosić się w czasie, przeprowadzać egzorcyzmy, a na dokładkę potrafi telepatycznie porozumiewać się z otoczeniem. Ten stary dziad sprawdzi się chyba w każdej konwencji… Czy to mało? Jeśli tak, to możecie być pewni jednego: w kolejnych częściach dostaniecie tego dobra JESZCZE WIĘCEJ!


Szczerze muszę powiedzieć, że po lekturze jest mi po prostu… MAŁO. Strasznie, okrutnie, boleśnie MAŁO… Wędrowycza chciałoby się czytać zawsze i wszędzie, najlepiej w ilościach nieograniczonych (przynajmniej ja tak mam). Wszystko co dobre kiedyś się jednak kończy – tak jak i niniejsza odsłona opowiadań… Cieszmy się nią więc i wracajmy do niej tak często, jak to tylko możliwe. A cieszmy się tym bardziej, że "Kroniki..." to dopiero pierwszy z wielu przystanków naszej przygody.

Jeśli jeszcze jakimś cudem nie znacie Jakuba, to... MARSZ CZYTAĆ! :)

Warto! :)

#jakubwędrowycz #kronikijakubawędrowycza #fabrykasłów #andrzejpilipiuk #jakubnumerjeden #wojsławice #starymajdan #cosnapolce #dobraksiazka #bookstagram #bookreview #recommendedbooks












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz