piątek, 18 listopada 2022

Wieszać każdy może - Andrzej Pilipiuk


Cykl: Cykl o Jakubie Wędrowyczu (tom 5)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 2009 (pierwsze wydanie: 2006)
Liczba stron: 320


W Wojsławicach fajnie jest!

Kolejny, piąty już tom przygód naszego ulubionego bimbrownika-egzorcysty, "Wieszać każdy może", ukazał się po raz pierwszy w 2006 roku. Andrzej Pilipiuk kazał nam czekać na ciąg dalszy wojsławickiej sagi - tak jak poprzednio - dwa lata i... to chyba, tak obiektywnie patrząc, właściwy okres na to, aby dostatecznie zatęsknić za tą starą, jakubową cholerą :) Nie wypowiadam się na temat tego, czy warto było czekać. Odpowiedź jest oczywista :) Przypomnijmy sobie kolejny tom cyklu w ramach odliczania do premiery "Facetów w gumofilcach" (to już tylko 5 dni!).


Tym razem dostaliśmy od Wielkiego Grafomana 10 tekstów: 9 krótszych i jeden dość obszerny ("Pole trzcin"). W środku czekała na nas także niespodzianka, będąca jednocześnie wyrazem uwielbienia ze strony jakubowego fandomu (po kilku latach niesłabnącej popularności cyklu i jego bohatera, można śmiało już w ten sposób nas, jego fanów, nazwać) - przy wsparciu Fabryki Słów ogłoszono konkurs, w którego efekcie na końcu "Wieszać każdy może" zamieszczono opowiadanie "Wieśmin", napisane przez zwycięzcę konkursu, Michała Smyka!


Co słychać w Wojsławicach? Ano Lenin znów powrócił (w opowiadaniu "Pole trzcin"), inwestycję biznesmena Skrolińskiego próbują storpedować członkowie Zakonu Zielonych Mścicieli (przywołujący do życia starożytnego wojownika Alkioneusa), więc Jakub  ma pełne ręce roboty. Czyli śmiało można powiedzieć, że wszystko w Wojsławicach bez zmian :) Ale, ale! - poza tym, że wszystko bez zmian, to bardzo ciekawy jest fakt, że tym razem tytuł naszego zbioru wcale nie wziął się od tytułu któregoś z opowiadań :) Ciekawe, prawda? 


Ale to, co powyżej, to oczywiście nie wszystko! Z kolejnych opowiadań dowiemy się sporo na temat wojennej działalności Wędrowycza w partyzanckim oddziale Wypruwacza, zostaniemy uświadomieni w kwestii tego, czym grozi kac (brrr!), dowiemy się jakie mięso można dostarczać w ramach różnorakich kontynentów, poznamy prawdziwą tożsamość Baby-Jagi, a także z zadowoleniem skonstatujemy, że nie warto zmuszać Jakuba do zgody na to, aby w jego chałupie bez prądu urządzić skansen.


Prawda o Wędrowyczu jest taka, że im więcej się go czyta, tym większe jest ryzyko popadnięcia w uzależnienie. Stary dziad (jak bardzo stary to rzecz dyskusyjna - jedne źródła podają jego rok urodzenia jako 1900, inne jako 1911) w czapce uszance, obleczony w niebieski waciak (względnie, w porze letniej, w ortalionowy dres zdarty z łysego wroga) i stale chowający za cholewą gumofilca posrebrzany bagnet (do spółki z żydowskim włosem) to postać, którą można albo kochać, albo kompletnie jej nie rozumieć z uwagi na elementarny brak dystansu do siebie i do otaczającej nas rzeczywistości, z której wypada się często tylko i wyłącznie śmiać (bo inaczej można zapłakać). Jeśli więc ktoś tego nie rozumie i nie potrafi się z niczego śmiać - ani z siebie, ani z wszystkich absurdów naszego świata - to dobrze by było, aby najpierw wyjął kij z pewnej części ciała :)


Aha, jeszcze jedno... Dotychczas w tych przypominających cykl recenzjach nie wspomniałem o arcyważnej postaci, bez której Jakub nie byłby taki, jakim go znamy. Mam na myśli twórcę graficznej strony serii - Andrzej Łaski genialnie to wszystko przez minione lata zilustrował (i ilustruje nadal!). Czapki z głów przed tym Panem na równi z Andrzejem Pilipiukiem :)

Do Wojsławic jeszcze powrócimy - i to niebawem!

#jakubwędrowycz #wieszaćkażdymoże #fabrykasłów #andrzejpilipiuk #jakubnumerpięć #wojsławice #starymajdan #cosnapolce #dobraksiazka #bookstagram #bookreview #recommendedbooks












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz