sobota, 16 kwietnia 2022

Porzucone Królestwo - Feliks W. Kres


Seria: Księga Całości (tom 7)
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 01.04.2022
Liczba stron: 528


Władcy Gór.

Ta recenzja powinna w zasadzie nosić tytuł "Wyznania Kresoholika"! Prawda jest bowiem taka, że fabryczne wznowienia kolejnych tomów "Księgi Całości" Feliksa W. Kresa to zdecydowanie coś, na co czekam z niekłamanym utęsknieniem. Każdy z następnych rozdziałów tej historii to odmienne opowieści, a jednak łączy je bardzo wiele wspólnych mianowników. Wśród nich trzeba przede wszystkim wskazać na rządzące tym światem potęgi, Szerń i Aler, które przed wiekami stoczyły ze sobą morderczą walkę i - wiele na to wskazuje - stoczą ją niebawem jeszcze raz. Zanim to się jednak stanie mamy okazję sukcesywnie poznawać kolejne zakątki świata stworzonego przez Kresa, a świat ten jest przebogaty, zachwycający i skłaniający do podziwu dla autora za to, że był w stanie stworzyć coś tak pięknego, a zarazem pełnego nostalgii, głębi i autentyczności (zwłaszcza pod kątem tego, jak bardzo ludzkie są motywacje i działania wszystkich, jakże odmiennych od siebie, bohaterów). W siódmym tomie "Księgi Całości" zajrzymy raz jeszcze do Grombelardu - górskiej krainy pełnej żywych i martwych legend, która dostanie chyba ostatnią szansę na to, aby odzyskać dwie z tych, które wciąż pozostają przy życiu. Będą nimi Barsegor-Kragdob i Barsegor-Kobal: człowiek i kot, dawni Władcy Gór, którzy po kilkunastu latach wrócą, aby odzyskać swoje utracone (a w zasadzie, tak jak słusznie sugeruje tytuł, porzucone przez nich swego czasu) królestwo. Pytanie tylko, czy Grombelard potrzebuje jeszcze swoich legend?...


"Księga Całości" rozkręcała się (i wciąż się rozkręca) z tomu na tom bardzo powoli. Z początku może to tworzyć wrażenie konsternacji (no bo dokąd to wszystko zmierza?...), jednak powolne snucie tej opowieści ma w sobie bardzo wiele głęboko ukrytego sensu. Dzięki "Północnej granicy" (minął już rok od wznowienia!), "Królowi Bezmiarów", składających się na "Grombelardzką legendę" "Sercu Gór" i "Wstęgom Aleru", a także dzięki "Wiecznemu pokojowi" i "Wiecznemu cesarstwu" (tworzących kolejną dylogię w ramach cyklu zatytułowaną "Pani Dobrego Znaku") poznaliśmy bardzo dobrze realia poszczególnych elementów uniwersum Kresa, w którym Szerń i Aler oraz ich zmagania idą o lepsze z walką ludzkich namiętności, które pchają do działania, do walki oraz do zmian, które prowadzą... No właśnie - dokąd? Być może niebawem się tego dowiemy, teraz jednak - po poznaniu konkretów na temat opisywanego tutaj świata - przychodzi czas na to, ab zgłębić kilka historii i niektóre z nich zakończyć (być może po to, aby zrobić miejsce na krok w kierunku konkluzji w temacie zmagań rządzących całym uniwersum sił). Takim właśnie zgłębieniem i (na to wygląda) zakończeniem pewnych wątków jest powrót do Grombelardu w "Porzuconym Królestwie".


Z górską krainą rozstaliśmy się we "Wstęgach Aleru". Ciężkie Góry odarły nas ze złudzeń i zakończyły brutalnie życie nie tylko legendarnej Łowczyni, nie tylko legendarnego oddziału kocich zabójców gadba (zwanego, nie bez przyczyny, "Mordercami z Ragharu"), ale także i rasy sępów (ich akurat nie warto żałować). Grombelard przez cały czas zdaje się pożerać własne dzieci... Może to wina tego, że właśnie nad tą krainą Szerń i Aler stoczyły śmiertelną walkę, czyniąc z niej coś na kształt przeklętej ziemi?... Z dawnych lat zostały już tylko dwie związane z tym miejscem legendy. Dawni władcy Grombelardu: Glorm i L.S.I. Rbit. Po latach tułaczki po Dartanie i po Agarach (gdzie było im wcale nieźle, jednak - jak się okazuje - wygody i bogactwo to nie wszystko) człowiek i kot czują, że nadszedł czas na powrót do domu. Tym właśnie jest bowiem dla nich niegościnny, deszczowy, pełen duchów i smutku Grombelard: DOMEM. 


A czymże jest sam Grombelard? Czym tak naprawdę są jego legendy? Czy to tylko deszczowa kraina watażków i żywych już tylko w ludzkiej pamięci łowczyń sępów? Kraina duchów, która pożre i zwycięży każdego - nawet własne legendy - i która jest w stanie sprowadzić zagładę oraz śmierć na każdego śmiałka, który nieopatrznie zapuści się w te niegościnne rejony?... A może nie ma to żadnego znaczenia, jest to bowiem tylko zapomniana przez Boga i ludzi kraina deszczu, będąca w swej istocie tylko nic nieznaczącym pobojowiskiem po dawnej wojnie między potęgami Szerni i Aleru, które obróciły cały Grombelard w jedno wielkie gruzowisko?


Można by tak w zasadzie pomyśleć i tak to właśnie podsumować... Jednak Grombelard to nie tylko góry, deszcz i gruzy. To także wspomniane już legendy i historie, które są CZYMŚ DUŻO WIĘCEJ - są one bowiem tożsamością tego miejsca, które jak powietrza potrzebuje trzymającej je pośród potoków deszczu kotwicy. Taką właśnie - jedną z wielu, być może już ostatnią - legendą i czymś pełniącym dla tej krainy rolę kotwicy (w realiach świata Kresa) są Władcy Gór: legendarni Barsegor-Kragdob i Barsegor-Kobal. Człowiek i kot. Potężni wojownicy, którzy zmierzają po raz ostatni w góry na spotkanie swojego przeznaczenia...


Czy owo przeznaczenie i los mogą im jeszcze sprzyjać? Czy na ten powrót i na wszystko co z nim związane nie jest już aby za późno - po kilkunastu latach? Nic dwa razy się nie zdarza... Może jednak dla Grombelardu za późno już na legendy?...


O tym, na co jest za późno (i czy rzeczywiście tak jest) przekonacie się po skończonej lekturze. Ja nie powiem nic więcej poza tym, że "Porzucone Królestwo" pełne jest nostalgii, tęsknoty, żalu i poczucia straconych szans. To także świadectwo desperackiej próby cofnięcia czasu i powrotu do dawnych, wprawdzie niełatwych, ale jednak pięknych czasów, w których Władcy Gór drwili z potęgi innych i rządzili swoim górskim królestwem na własnych, od nikogo niezależnych, zasadach. Czasu nie da się jednak cofnąć i zarówno Glorm, jak i Rbit, boleśnie się o tym przekonają. I nie chodzi wcale o starość, czy o upływ lat... Chodzi o to, że nic dwa razy się nie zdarza, a świat, który ruszył naprzód, nie zawróci dla nikogo biegu swoich wód. Każda szansa zdarza się tylko jeden raz - i ani razu więcej...


Żeby jednak nie było tak monotematycznie (choć nawet gdyby, to i tak byłaby to fantastyczna książka!), to w historii tej pojawią się także i inni - znani nam już oraz nieco w zastanym kontekście niespodziewani - bohaterowie. Mowa o poznanych przez nas w "Królu Bezmiarów" Raladanie i o będącej córką dwóch Odrzuconych Pasm Szerni Riolacie, którzy - choć inną drogą, ale jednak - także wyruszą z Agarów do Grombelardu. Zrobią to w towarzystwie ojca Glorma, który jako matematyk Szerni (i znawca jej dwóch Odrzuconych Pasm) odegra wspólnie ze wspomnianą dwójką niepoślednią rolę w nadchodzących wydarzeniach.


Cieszy mnie ten powrót do Grombelardu. Nawet jeśli pełen jest on żalu, smutku, śmierci i zmieszanych z deszczem łez, to jest to powrót godny zarówno samych Władców Gór, jak i poziomu serii, który został wyznaczony przez jej poprzednie tomy. Dartan, Armekt i Bezmiary są wspaniałe, jednak - mówcie co chcecie - nic "Księdze Całości" nie brzmi tak pięknie, jak szum deszczu w grombelardzkich górach, w których żyją jeszcze ostatni wielcy wojownicy...


Oto sekret "Księgi Całości": umiejętność splecenia w jedną całość historii tak od siebie różnych, że z pozoru nie posiadających wspólnego mianownika. No bo jaki wspólny mianownik mogą mieć żeglarskie awantury na Bezmiarach z rycerskim eposem Dartanu i z deszczem Ciężkich Gór? A widzicie - jednak można! I ten wspólny mianownik jest - przez cały czas. Jest nim dar Kresa do snucia opowieści tworzących spójną całość pomimo istniejących względem nich różnic. Feliksie - czapki z głów!


"Księga Całości" zaiste wiele ma obliczy - poznając jej kolejne odsłony poznaliśmy już to, z czym walczą ludzie na północnej granicy cesarstwa, widzieliśmy prawdziwe dziwy żeglując po Bezmiarach, staliśmy się świadkami doniosłych zdarzeń w Grombelardzie, wojny Dartanu z Armektem, a teraz wracamy raz jeszcze do deszczowego, górskiego królestwa... Po co? Po to, żeby raz jeszcze zmoknąć i posłuchać śpiewu deszczu pośród skał? Żeby trochę powspominać? Przeżyć jeszcze jedną, ostatnią przygodę? Na pewno tak... Może jeszcze po to, żeby zapłakać wśród ruin, spojrzeć na wszystko ostatni raz i się... pożegnać. Te słowa będą brutalne, ale prawda jest taka, że to, co piękne, bardzo szybko odchodzi. Młodość przemija - tak jak i związane z nią szanse i nadzieje. To, co nowe, zawsze zwycięży to, co stare - a później to, co odeszło, przejdzie do legendy. Ale nie będzie to byle jaka legenda - będzie to jeszcze jedna legenda Grombelardu: jedynego w swoim rodzaju królestwa gór, deszczu i niewykorzystanych szans.


Fabryko - dziękuję!

#porzuconekrólestwo #nadchodziKres #felikswkres #księgacałości #nadciągaKres #fabrykasłów #cosnapolce #grombelard #glorm #rbit #barsegorkragdob #barsegorkobal #szerń #aler #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #dobraksiazka #fantastyka












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz