środa, 26 czerwca 2019

Dojrzałość wzruszeń - Alicja Masłowska–Burnos

Tytuł: Dojrzałość wzruszeń
Autor: Alicja Masłowska–Burnos
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 26.06.2019r.
Liczba stron: 336


Emocje pełne wzruszeń.

Alicja Masłowska-Burnos, autorka trylogii „Cisza”, powraca z opowieścią o emocjach, wzruszeniach oraz o rodzinnych tajemnicach. „Dojrzałość wzruszeń” to historia o ciosach otrzymywanych od losu, ale także o nadziejach, jakie pomimo tych ciosów może nieść ze sobą przyszłość. Książka jest de facto małą rodzinną sagą, która udowadnia, że ludzkie losy mogą być naprawdę nieprzewidywalne.

Na początku wszystko zaczyna się jak typowe, naiwne love story. On poznaje ją, lgną do siebie jak ćmy do światła i wybucha wielkie uczucie. Bajka? Teoretycznie tak, sprawy komplikują się jednak już na starcie, on jest bowiem na dorobku, ona zaś jest przyszłą dziedziczką rodzinnej fortuny. Mimo to chcą być razem, w związku z czym on wyprowadza się od wychowującej go przez całe życie ukochanej babci. Babcia niestety wkrótce potem umiera, a na światło dzienne wychodzą tajemnice przeszłości, na czele ze śmiercią jego matki i jej kochanka, których zabił – czy na pewno? – jego własny ojciec, który następnie (przytłoczony własnym czynem) popełnił w więzieniu samobójstwo. Okazuje się także, że nasz bohater mieszkał z babcią na Pomorzu (tu bowiem rozgrywa się akcja powieści) tylko od pewnego momentu, jego rodzinne strony zaś mieszczą się zupełnie gdzie indziej, mianowicie na Dolnym Śląsku. Co takiego czeka na naszego bohatera na południu Polski? Jakie sprawy, tajemnice i zagadki? I jak zniesie on dramatyczną zmianę swojej sytuacji związaną z tym, że jego ukochaną Mirandę i ich miłość czeka na kolejnych stronach tragiczny los?

Lektura wielowątkowa, ciekawa i – jak na literaturę w gruncie rzeczy obyczajową – niesamowicie wciągająca. Niech te słowa będą autentyczną pochwałą, pisze je bowiem facet, a tego typu książki faceci zwykle albo omijają z daleka albo ich nie doceniają ;) Alicja Masłowska-Burnos bardzo mądrze prowadzi całą opowieść dokładając kolejne cegiełki do losów i rysu charakterologicznego każdego z bohaterów, nadając im tym samym zaskakującej głębi. Świetnym pomysłem jest także dwutorowe poprowadzenie akcji, która częściowo osadzona jest w 2005 roku, a częściowo w latach 80-tych XX wieku; dzięki temu zabiegowi śledzimy na bieżąco współczesne losy głównego bohatera i poznajemy jednocześnie kulisy dramatycznych wydarzeń związanych z jego rodziną w przeszłości. 

Na pierwszy rzut oka zapewne wielu czytelników nic odkrywczego w takiej lekturze nie zobaczy, ale „Dojrzałość wzruszeń” zdecydowanie jest w stanie zaskoczyć w trakcie czytania. I to nie tylko dramaturgią oraz świetną warstwą psychologiczną książki (jeśli chodzi o przedstawienie jej centralnych postaci). „Dojrzałość…” zaskakuje mianowicie (poniekąd na dokładkę) tym, że nawet tło fabularne ma tutaj niesamowitą głębię. Weźmy choćby poboczne wątki dotyczące Kościoła i proboszcza pełniącego posługę w parafii, która była areną dramatycznych wydarzeń z dzieciństwa głównego bohatera – autorka fantastycznie ukazuje PRL-owską i prowincjonalną mentalność ludzi żyjących na uboczu świata, który nie dość że żyje w wolnym tempie, to na dodatek chowa się w sobie jak żółw w skorupie w obliczu ciągłego funkcjonowania państwowego aparatu przymusu. Na tym tle ludzkie postawy pełne poświęcenia w imię czyjegoś dobra w szczególny sposób kontrastują z szarą, pełną stereotypów i zaściankowego myślenia rzeczywistością – a postaw tych w książce nie brakuje, wymienić wystarczy tylko Zofię, babcię głównego bohatera, która poświęciła wszystko by zająć się wnukiem i dać mu choć namiastkę szczęścia oraz normalnego domu. Rzeczywistość XXI-wieku także została przez autorkę bardzo umiejętnie odmalowana - tutaj na uwagę zasługuje rodzinny konflikt z pieniędzmi w tle, który ma miejsce po śmierci nestorki rodu oraz pełna arogancji, buty i wręcz chamstwa postawa ojca ukochanej głównego bohatera, który pokazując cały arsenał słownego i fizycznego prostactwa przechodzi w trakcie lektury swoistą przemianę pod wpływem późniejszej, rodzinnej tragedii. Wszystko to jako tło dla głównego wątku opowieści zasługuje zdecydowanie na uwagę – i z całą pewnością na docenienie.

O czym tak naprawdę jest „Dojrzałość wzruszeń”? Według mnie o wewnętrznej sile człowieka, która drzemie w nim nawet wtedy, gdy nie spodziewa się on jej w sobie odnaleźć. To ona pozwala się podnieść, pozbierać, unieść ciężar spadających na człowieka ciosów, a później, powoli, pozwala iść dalej przez życie. Taką siłę – nawet nieuświadomioną – ma w sobie w sumie każda z głównych i pobocznych postaci książki. Jedni mają jej w sobie więcej, inni mniej, ale de facto tylko dzięki niej są oni wszyscy w stanie iść dalej pomimo tego, jak bardzo doświadcza ich los. Są oczywiście wyjątki, jak choćby ojciec głównego bohatera popełniający samobójstwo w więzieniu, ale to akurat potraktowałbym jako wyjątek potwierdzający regułę, dzięki któremu – paradoksalnie – owa reguła jest jeszcze lepiej zauważalna i ważna w odbiorze w trakcie i po lekturze. Siła o której cały czas piszę w pewien sposób łączy się także z tytułową dojrzałością, żeby móc bowiem owej siły użyć (skutecznie użyć) i nie poddać się losowi konieczna jest właśnie pewna własna dojrzałość. Zarówno emocjonalna, jak również, szeroko pojęta, życiowa. W gruncie rzeczy o tym jest właśnie ta książka – o wewnętrznej sile każdego z nas.

Na koniec – gorąco polecam :) „Dojrzałość wzruszeń” to coś więcej niż obyczajowa historia z rodzinnymi tragediami w tle. To książka o ludziach, z wszystkimi ich wadami i zaletami. Książkowa historia to tylko pretekst autorki do pokazania, czym jest dobro i szeroko pojmowane człowieczeństwo, a także jak ważna jest rodzina, pamięć i głębia uczuć żywionych wobec najbliższych. Nigdy nie wiemy jak długo będzie nam dane doświadczać i samemu dawać naszym najbliższym to, co najważniejsze – ciepło, wsparcie, miłość. W ramach po-książkowych refleksji warto zauważyć, że wątek upływu czasu oraz tego, żeby dobrze i w pełni go wykorzystać ważny jest zarówno w „Dojrzałości wzruszeń”, ale także… w naszym własnym życiu. Warto to sobie przemyśleć i o tym pamiętać.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz