Tytuł: Kłamca. Kill'em all (tom 4)
Cykl: Kłamca (tom 4)
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 08.11.2019r.
Liczba stron: 416
The end of Loki.
No i stoimy wraz z ostatnią stroną w obliczu końca... Świata? Być może ;) Na pewno w obliczu końca historii Lokiego, snutej przez Jakuba Ćwieka na przestrzeni tomu pierwszego, "Boga marnotrawnego" (tom nr 2), "Machinomachii" (tom nr 2,5), "Papieża sztuk" (tom nr 2,8) i "Ochłapu sztandaru" (tom nr 3). Żal jest uzasadniony, albowiem postać Lokiego jest, była i będzie niezapomniana :) A jak wypada koniec tej opowieści?
Akcja tomu nr 4 zaczyna się tam, gdzie skończył się "Ochłap sztandaru" - Lucyfer realizuje zaplanowaną apokalipsę, anielskie zastępy toczą ostatni boj z hordami piekieł, a po świecie krążą Głód, Wojna i Zaraza. Na dokładkę w Nowym Jorku panoszy się zbuntowany anioł, Święty Mikołaj tkwi w więzieniu, a władzę na Biegunie Północnym przejął Światowid ;) A gdzie w tym wszystkim jest Loki? Ano w krainie elfów, z której jednak powróci zdeterminowany stoczyć ostatni bój... Kto zwycięży? Czy świat pogrąży się w wiecznym chaosie, a Książę Piekieł przejmie nad nim władzę?
Zakończenie cyklu wypada przekonująco - zwłaszcza jeśli chodzi o rozstrzygnięcie losów kluczowych postaci; to Panu Jakubowi wyszło wiarygodnie i dobrze prezentuje się to na papierze - jednak nie sposób odnieść wrażenia, że ostatni tom cyklu pisany był tak jakby w pośpiechu... A może tylko mi się tak wydaje, bo wyzierający z kolejnych stron pęd do celu i ciągłe gnanie fabuły na złamanie karku to konsekwencja chaosu ogarniającego znany nam świat w wizji autora? Ciężko tę kwestię ostatecznie rozstrzygnąć, jednakże sądzę, że fani początków cyklu (zwłaszcza dwóch pierwszych i chyba najlepszych tomów) spodziewali się czegoś innego. Może bardziej epickiego?
Tak czy inaczej jest to koniec. I wielka szkoda, że tak się sprawy mają, albowiem z Lokim naprawdę nie sposób się nie zżyć i gościa nie polubić... Tak samo jak nie sposób nie ulec urokowi świetnej konwencji stworzonej przez autora i nie dać się jej porwać. Anioły, diabły, stare bóstwa, mityczne postacie, stwory pościągane na karty książek wprost z mitologii wszelkiej maści, multum nawiązań do popkultury, a całość doprawiona czarnym humorem, sarkazmem i dobrym tempem akcji - to się MUSI podobać :) I też bardzo mi się podobało. Stąd na koniec pozostaje żal... Chciałoby się więcej ;)
Mam wrażenie, że część fanów cyklu jest w stanie Jakuba Ćwieka za to zakończenie może nie tyle zlinczować, co mocno kręcić na nie nosem. Bo oprócz sporego chaosu fabularnego znajdziemy w tomie nr 4 także niekonsekwencje. Nie jest ich wiele, aczkolwiek są... Niestety nie będę się wdawał w tej kwestii w szczegóły, to bowiem będzie zbyt duży spoiler, ale podkreślić ten mały rozdźwięk warto. I trochę szkoda, wiemy bowiem dzięki lekturze innych części cyklu, że Pana Jakuba stać było na trochę więcej na sam koniec...
Tyle w temacie mankamentów i narzekań. Z obowiązku trzeba o nich wspomnieć, ale nie można im ulec, nie przeważają one bowiem w żaden sposób szali zalet zarówno tej części, jak i całego cyklu. To jedna z najlepszych rodzimych serii dotyczących fantastyki. Takiego rozmachu, mnogości wątków, szeregu postaci pochodzących z tak różnych parafii i złączonych jedną opowieścią czytelnik nie zawsze może doświadczyć. Trzeba to po prostu w uczciwy i szczery sposób DOCENIĆ. A zatem, mimo że błędy i powody do narzekania są, czapki z głów przed Jakubem Ćwiekiem :) I wielkie brawa na koniec.
Loki - będę tęsknić...
Polecam :)
Dziękuję Wydawnictwu SQN za egzemplarz recenzencki.
#klamca #tomczwarty #loki #jakubcwiek #sqn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz