poniedziałek, 20 lipca 2020

Ja, inkwizytor. Przeklęte przeznaczenie - Jacek Piekara

Tytuł: Ja, inkwizytor. Przeklęte przeznaczenie
Cykl: Cykl Inkwizytorski (tom 15), Trylogia Ruska (tom 3)
Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 17.07.2020
Liczba stron: 424


!!! NOWOŚĆ !!!

Pożegnanie z Rusią.

Nasz ulubiony inkwizytor powraca! Przed nami trzeci tom trylogii ruskiej, a wraz z nim pożegnanie z bagnami Peczory, z wiedźmami, z wszechobecną mgłą, z wilgocią, z szarugą… Zbudowana na przestrzeni dwóch poprzednich tomów ("Przeklęte krainy" i "Przeklęte kobiety") historia nieuchronnie dobiega końca. Czy zakończenie peczorskich przygód Mordimera okaże się zadowalające i w jakikolwiek sposób pozytywne? Sprawdźmy ;)

Akcja trzeciego tomu ruskiej trylogii rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie przerwano akcję tomu numer dwa – spotykamy się więc z naszymi bohaterami pod murami Peczory, zajętej przez Izjasława, stryja księżnej Ludmiły. Na mocy paktu zawartego przez Ludmiłę, Mordimera, Nataszę i mateczkę Olgę za chwilę ma się stać coś, co pozwoli na przywrócenie peczorskiej fortecy w ręce prawowitej władczyni. Jako że mamy tutaj pod ręką aż dwie wiedźmy (a nawet trzy jeśli liczyć Tamarę – kolejną wychowankę mateczki Olgi), to wszyscy spodziewają się ujrzeć jakoweś czary… I słusznie – magia i czary jak najbardziej się pojawią. I to nie raz!


Zaspoilerować chyba mogę, że Peczora wróci w ręce Ludmiły. Ten spoiler jest prawdopodobnie konieczny, albowiem tylko przez zdradzenie Wam tego szczegółu możliwe będzie wytłumaczenie Wam tego, co stanie się później… A później czeka nas pozorne uspokojenie akcji (i naszej czujności!), po którym przyjdzie czas na nagłe przyspieszenie zdarzeń, które doprowadzi do krwawego i brutalnie ostatecznego finału (!).

Peczorskie bagna nie lubią pośpiechu i gwałtownych zdarzeń. Jacek Piekara nieubłaganie zmusza jednak wszystkich do obserwowania tego, jak wraz z rozwojem wydarzeń świat mieszkańców peczorskiego księstwa wali się w gruzy. Trzeba przyznać, że to bardzo w ruskim stylu – znienacka przeciąć wszystko serią szybkich, brutalnych cięć, które zmiotą z powierzchni ziemi cały porządek rzeczy i pozory spokoju. Jacek Piekara rozwiązał peczorskie wątki, zagadki i fabularne dylematy po mistrzowsku. I zbudował przy tym pełne zwrotów akcji napięcie, które zamienia senną Ruś we wrzący tygiel emocji, krwi, krzyków i śmierci. Brawo Panie Jacku!


Co takiego może się wydarzyć w tym zapomnianym przez Boga kraju, że wszystko stanie nagle na głowie? Będziecie musieli sami się tego dowiedzieć, ale… nie jest to szczególnie trudne do odgadnięcia. Zwłaszcza jeśli od samego początku ruskiej trylogii uważaliście i czytaliście między wierszami ;) (podpowiedź: Jacek Piekara już dawno temu napisał, że ta historia nie skończy się dobrze). Żeby za wiele nie zdradzić powiem tylko tyle, że w zasadzie każdego złapią w tym tomie za gardło jego własne grzechy, magia i żądza władzy zbiorą swoje krwawe żniwo, a jeden fatalny zbieg okoliczności będzie prowadził do następnego uruchamiając tym samym lawinę, która zmiecie wszystko z powierzchni ziemi… Czy mówiąc „wszystko” należy jednak utożsamiać to z tym, że zmiecie ona z powierzchni ziemi także „wszystkich”? Bynajmniej :)

Tak naprawdę pod koniec tej ruskiej historii do głosu dochodzi to, co było jej kamieniem węgielnym. I uwierzcie na słowo – owo sedno tej opowieści znakomicie tłumaczy również powód takiego a nie innego jej zakończenia. Bo istotą rzeczy i punktem wyjścia do przygód Mordimera na Rusi było to, aby móc zobaczyć go… w nieco innych warunkach. W nieco innej optyce, w której nie jest on wszechpotężny, niezwyciężony i porusza się w dobrze sobie znanym otoczeniu, lecz przeciwnie – w nowej optyce Mordimer nie jest co prawda słaby, ale na pewno słabszy od innych żyjących tu istot, a ruskie realia oraz obyczaje znajdują się nieomal na przeciwnym biegunie w stosunku do tych panujących w Cesarstwie. Taki sposób przedstawienia Mordimera jest niezmiernie ciekawy i uświadamia nam, że nie jest on ani nieomylny, ani niezwyciężony. I że na tym świecie istnieje wiele istot oraz sił, które są od niego stokroć potężniejsze. Zrozumienie tego sprawia, że możemy czekać na kolejne tomy cyklu inkwizytorskiego z jeszcze większymi niż dotąd emocjami (!).


Czy napisałem właśnie o „kolejnych tomach cyklu”? Tak! :) Jacek Piekara zapowiada je w posłowiu :) Będzie na co czekać! :)

Zapowiedź kolejnych części cyklu była do przewidzenia, choć przyznam, że nie spodziewałem się jej już w posłowiu niniejszej książki. No bo pomyślcie… Czy sensowne, logiczne i naturalne byłoby zakończenie losów Mordimera na Rusi? Zwłaszcza w obliczu prawdy o tym, co nasz inkwizytor nosi wewnątrz swojego umysłu? (zdradzono nam to w cyklu „Płomień i krzyż” – tak na marginesie, autor zapowiada też jego czwarta odsłonę ;) ). Nie :) … Tak więc logicznym jest to, że Mordimera należało w jakiś sposób z Rusi wydobyć… Jacek Piekara czyni to w finale trylogii ruskiej. Jak? Do tego musicie już dojść sami :)


Jako że trylogia zakończona… Może spróbujmy jakoś ją podsumować? ;) Ta trzytomowa seria mi osobiście bardzo przypadła do gustu. Panuje w niej bardzo fajny klimat, pełen tajemnic i mglistych zagadek, które w realiach bagnistej i mrocznej Rusi intrygują jeszcze bardziej. O nowym sposobie postrzegania Mordimera już wspomniałem – to także element do policzenia trylogii na plus. Sama akcja i fabuła są (przynajmniej w tomie trzecim) wręcz porywające; może nie zawsze za sprawą rzeczywistej szybkości przebiegu zdarzeń, ale za sprawą ich efektów już na pewno tak. Wniosek ten dotyczy zwłaszcza tomu nr 3, w którym czytelnik zaskakiwany jest w pewnym momencie prawie na każdym kroku. Jeśli narzekaliście na brak polotu w fabule lub na powolność akcji, to po lekturze finałowego tomu tej trylogii macie świetną okazję do przemyślenia swoich wniosków.

Wrócę jeszcze do „Posłowia”… Jacek Piekara zapowiada w nim to i owo jeśli chodzi o przyszłość cyklu inkwizytorskiego i moim skromnym zdaniem nie tylko będzie na co czekać, ale może dzięki tym zapowiedziom ucichną wreszcie niezasłużone głosy krytyczne pod adresem autora, któremu zarzuca się czasem rozmienianie się na drobne i pisanie kolejnych tomów cyklu na siłę… Stek bzdur. Każdy ma prawo do własnego zdania, mnie jednak takie opinie wkurzają i do pewnego stopnia bolą, albowiem cykl inkwizytorski nigdy nie był pisany i tworzony na siłę, a o tym czy ludziom się on podoba świadczy liczba czytelników. Tych zaś jest SPORO. Cieszmy się więc z tego, że nowe części powstają, że autor ma nowe pomysły, że wdraża je w życie, że mu się chce, że Mordimer ma się dobrze, a sam cykl wzbogaci się wkrótce o kolejne (i to jakże zróżnicowane!) części. Po prostu się tym cieszmy i nie narzekajmy :)


Gorąco polecam!

Dziękuję Fabryce Słów za egzemplarz recenzencki.

#JaInkwizytor #PrzeklętePrzeznaczenie #CyklInkwizytorski #TrylogiaRuska #JacekPiekara #MordimerMadderdin







2 komentarze:

  1. Panie Jacku proszę wskrzesić Nataszę !!!!!.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym się nie obraził za takie wskrzeszenie ;) Ta postać miała w sobie pewien potencjał no i... dość głupio zginęła. Obawiam się jednak, że wskrzeszenie Nataszy za bardzo kłóci się z ogólną fabularną wizją cyklu i w związku z tym raczej ono nie nastąpi... Chociaż mówi się "nigdy nie mów nigdy" ;)
      Pozdrawiam

      Usuń