czwartek, 23 lipca 2020

Ballada ptaków i węży - Suzanne Collins


Tytuł: Ballada ptaków i węży (tytuł oryginału: The Ballad Of Songbirds And Snakes)
Cykl: Igrzyska śmierci (tom 0,1)
Autor: Suzanne Collins 
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 17.06.2020
Liczba stron: 544


Wracamy na igrzyska!

Wydawało się, że Suzanne Collins zamknęła już swą opowieść o "Igrzyskach śmierci" na cztery spusty. Zawsze jednak można popełnić jakiś prequel ;) "Ballada ptaków i węży" to właśnie ni mniej ni więcej tylko prequel - cofamy się wraz z autorką do 10-tych Głodowych Igrzysk, a na nich spotkamy 18-letniego Coriolanusa Snowa, który nie jest jeszcze ani prezydentem, ani geniuszem zła, lecz członkiem mocno podupadłego rodu, który rozpaczliwie usiłuje przeżyć w rzeczywistości stworzonej przez Kapitol.

Jak wygląda Panem 65 lat przed wydarzeniami z trylogii z Katniss Everdeen w roli głównej? No cóż - wydaje się to być miejsce mniej zepsute niż jego przyszła wersja; mniej łase na krew, a bardziej... ludzkie. Trzeba jednak zaznaczyć, że zalążki zepsucia, bezwzględności i zasady zero litości dla Dystryktów są już w Kapitolu widoczne. Głodowe Igrzyska kształtują powoli swoją finalną i docelową formułę - wszystko dzięki przerażającej i chyba nie do końca normalnej doktor Gaul, która co rusz wymyśla coraz bardziej wyrafinowane formy rozrywki ludzkim kosztem. We wszystkim tym odnaleźć musi się młody Coriolanus Snow, który podczas 10-tych Głodowych Igrzysk ma pełnić rolę... mentora.


Snow nie jest jeszcze tym Snowem, którego znamy z innych części serii. To inteligentny, przebiegły młody człowiek obdarzony darem do występów publicznych i do zjednywania sobie tłumów. Zdolny przyszły polityk. Póki co jednak... biedak. Biedak, który ledwo wiąże koniec z końcem, a na uroczystość Dożynek udaje się w połatanej koszuli po ojcu. Pomimo biedy to także do pewnego stopnia idealista, który wprawdzie chce tylko dobra swego rodu, jednak dostrzega niesprawiedliwość społeczną i zdaje się z nią...nie zgadzać (!). Szczerze? Takiego Snowa to się nie spodziewałem.

Jeszcze bardziej zaskakujące staje się to, co wydarzy się podczas Igrzysk. Coriolanus dostanie pod opiekę dziewczynę z Dwunastki, niejaką Lucy Gray, w której - wiele na to wskazuje - Coriolanus się powoli zadurza... To naprawdę ten sam bezwzględny i znienawidzony przez wszystkich typ, który 65 lat później spróbuje utopić Rebelię Kosogłosa we krwi? Aż się wierzyć nie chce...


Generalnie rzecz ujmując niniejsza książka pokazuje kim Snow był na początku swej drogi i dzięki jakim wydarzeniom zaczął on ewoluować w kierunku bezwzględności i tyranii, które to cechy stale domagały się w starszym wcieleniu Snowa krwi. Przyczyny tej przemiany zostaną w książce wskazane, lecz... nie do końca je opisano i wyjaśniono pod kątem chronologicznym (i charakterologicznym w zasadzie też). Czy można mieć zatem nadzieję na kolejne części cyklu? Ciężko to dziś powiedzieć i stwierdzić, ale Suzanne Collins na pewno zostawiła sobie tutaj spore pole do manewru.


Nigdy nie ukrywałem, że byłem na autorkę wściekły za sposób napisania trylogii sprzed 10 lat... "Igrzyska śmierci""W pierścieniu ognia" i "Kosogłos" miały w sobie niesamowity potencjał na to, by stać się trylogią ponadczasową. Potencjał ten według mnie zmarnowano przez beznadziejne pod kątem warsztatu pisarskiego "umiejętności" autorki, przez brak pomysłu na uwypuklenie w fabule spraw ważnych oraz przez rozwodnienie istotnych spraw w morzu infantylności i braku zdecydowania (zarówno w odniesieniu do osoby samej Collins, jak i w stosunku do jej głównej bohaterki; to była wkurzająca do granic możliwości tortura czytać, jak Katniss bezsensownie się miota - a na dodatek autorka nie miała żadnego pomysłu jak owo idiotyczne miotanie się umotywować i uzasadnić). "Ballada ptaków i węży" wypada na tle trylogii dużo lepiej. Nie idealnie, ale na pewno lepiej. Jest tu jakiś pomysł, który zrealizowano tym razem sprawnie, sedno sprawy nie umyka, a i warsztat pisarski Collins się poprawił - to co napisała wreszcie ma ręce i nogi.

Być może za krytyczne wzmianki względem trylogii posypią się na mnie gromy. Jeśli tak - trudno; zawsze pisałem i mówiłem to, co myślę. I zawsze będę twierdził, że Collins koncertowo zmarnowała cały potencjał historii Katniss Everdeen. To jednak już było, a teraz ... jest pewna nadzieja. Bo choć to tylko prequel, to jednak prequel sensowny. I dający mglistą nadzieję na to, że coś jeszcze (może) o tym wszystkim przeczytamy. W każdym razie ma to potencjał. Znowu... To niebezpieczne twierdzić po tamtej trylogii, że cokolwiek autorstwa Collins ma potencjał... Ale jestem skłonny zaryzykować i podtrzymać to twierdzenie. Z nadzieją, że "Ballada ptaków i węży" nie będzie jednorazowym powrotem do Panem. Suzanne Collins ma, przynajmniej według mnie, sporo do naprawienia na polu opowieści o Kapitolu i o Dystryktach - może więc jeszcze tu wróci i zatrze raz jeszcze jakąś kolejną książką moje złe wrażenie sprzed dekady.


Dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.

#BalladaPtakówiWęży #SuzanneCollins #MediaRodzina #Panem #Kapitol #CoriolanusSnow #GłodoweIgrzyska






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz