piątek, 10 lipca 2020

Niech prawda śpi - Alicja Masłowska-Burnos


Tytuł: Niech prawda śpi
Wydawnictwo: Lucky
Data wydania: 05.06.2020
Liczba stron: 306


Za wszystko trzeba płacić...

Czy nasze pragnienia zawsze muszą mieć swoją cenę? A jeśli tak - to jak wysoką? I czy zawsze trzeba ją płacić? Pozornie patrząc "Niech prawda śpi" Alicji Masłowskiej-Burnos to tylko powieściowy romans z bardzo udanym wątkiem kryminalno-obyczajowym, jednak książka ta jest zdecydowanie czymś więcej. Pojawiają się w niej ważne tematy, sprawy do przemyślenia i fundamentalne wręcz pytanie o to, czy osobiste szczęście w każdym przypadku powinno się stawiać na pierwszym miejscu? Czy zawsze warto za nim gonić? I to nawet wtedy, gdy nie ma ono szans się ziścić? Sprawa do przemyślenia. A książka jak najbardziej do przeczytania! :)

Prolog powieści niepokoi i sugeruje coś na kształt thrillera z mocnym wątkiem kryminalnym... To już na starcie kłóci się z opisem książki, czy choćby z jej okładką. Jednak taki a nie inny prolog był - patrząc na całość fabuły - jak najbardziej uzasadniony, "Niech prawda śpi" to bowiem ciekawa kryminalna zagadka z potencjalną zbrodnią w tle. No i rzecz jasna z dotyczącymi owej potencjalnej zbrodni tajemnicami ;) Samo sedno powieści tkwi jednak gdzieś indziej, a objawiające się w czynach bohaterów zło jest tylko pewną ramą i klamrą, w ramach której rozgrywa się cała fabuła.


W czym więc tkwi sedno i istota książki? Sugerując się tym co podpowiada opis i okładka - w romantycznej historii ze zdradą i jej zakazanym owocem w tle. Głównymi bohaterami książki są Diana i Dawid. Ona jest redaktorką w strzelińskiej gazecie - on jest nauczycielem. Ich drogi łączą się przy okazji współpracy przy pewnym projekcie. I wtedy się zaczyna - a właściwie wybucha - wulkan namiętności, pożądania i obsesyjnej wręcz miłości, która wiedzie oboje... w ślepy zaułek i na życiowe manowce. Dlaczego ślepy? Dlaczego na manowce? Otóż z tego prostego powodu, że Diana... ma męża i dwójkę dzieci. Ma swój poukładany świat, w którym skok w bok wydaje się być szaleństwem, skończoną głupotą i życiową bezmyślnością. Tylko czy rzeczywiście tak jest? Pragmatycznie i zdroworozsądkowo na sprawę patrząc - tak. Jednak miłość nie znosi pragmatyzmu i zdrowego rozsądku. I czasem jest odpowiedzią na wiele pytań, szansą na coś lepszego. Również wtedy, gdy jest postrzegana przez innych jako zdrada i jako coś do gruntu złego, krzywdzącego innych.


To co jest między Dianą i Dawidem to najważniejsza część książki. To jest jej sedno, które jest jednocześnie punktem wyjścia do zadawania ważnych pytań. Tych zaś jest naprawdę sporo.

Pierwszym ważnym pytaniem jest to dotyczące prawa człowieka do szukania własnego szczęścia - na przekór wszystkiemu i wbrew wszystkim... Czy zawsze mamy do tego prawo? Czy zawsze warto? Czy w imię "czegoś lepszego" można rozwalać swój poukładany świat i rodzinne szczęście? Czy uczucia i własne szczęście są ważniejsze od powinności wobec innych i od relacji, które stworzyło się z biegiem lat z innymi? Każde kolejne pytanie rodzi tutaj następne, a każde jest nie mniej ważne od poprzedniego. Odpowiedzi na nie w książce niestety nie znajdziemy. A przynajmniej... nie znajdziemy ich napisanych wprost. Między wierszami jednak można sporo wyczytać :) Istotą głównego dylematu moralno-uczuciowego jest bowiem w "Niech prawda śpi" to, co trzeba wybrać: z pozoru szczęśliwe małżeństwo, którego owocem jest dwójka dzieci, czy też obietnicę szaleńczego szczęścia, co do którego ma się niemal pewność, iż będzie ono naszym udziałem jeśli się je wybierze. Na przeszkodzie w jego wyborze stoi poczucie winy, pragmatyzm, powinność wobec własnych dzieci... I Diana ciągle się nad tym zastanawia. Nie zdradzę Wam co wybierze - jest to bowiem tak naprawdę tylko jej wybór, którym decyduje w imieniu siebie i pozbawionego tego prawa przez okoliczności Dawida (zdradzenie tego to byłby zbyt duży spoiler) - ale powiem Wam tyle, że w pewnym momencie okoliczności zewnętrzne odbiorą jej możność dokonania tego wyboru. I wtedy - być może - będzie żałować... Jeśli zaś zaczyna się żałować pewnej możliwości, to jest to chyba choć trochę czytelna wskazówka na temat tego, co mogło być owym "właściwym wyborem".


"Niech prawda śpi" to także bardzo ciekawy przyczynek do rozważań na temat szeroko pojętej zdrady. Tak, zdrada sama w sobie zawsze jest czymś złym. Zawsze kogoś rani. Zawsze ktoś przez nią cierpi - i nie mam na myśli tylko tych zdradzanych. Główni jej uczestnicy także mogą z biegiem czasu oberwać rykoszetem. Zarówno w postaci moralnego kaca i poczucia winy, jak również w sensie poczucia, że jest się wykorzystywanym, używanym tylko na potrzeby chwili oraz okłamywanym - skoro bowiem ktoś kocha, to dlaczego nas nie wybiera? Coś takiego może pojawić się w głowie tej trzeciej strony i w konsekwencji sprawić, że kochanek / kochanka posypie się psychicznie ze wszystkiego tego destrukcyjnymi (a także ostatecznymi) konsekwencjami. Z tego punktu widzenia patrząc nigdy nie powinno się zdradzać... Tutaj jednak śmiało można wrócić do pytań z akapitu powyżej i zatoczyć koło rozważań zaczynając je od początku.


Co do istoty miłości i tego, jakim jest ona uczuciem... Na ten temat także co nieco znajdziemy w tej książce. I to w wielu odcieniach - zarówno tych pięknych, ale także tych mrocznych i ciemnych. I wniosek można w zasadzie wysnuć jeden: miłość jest zawsze zaspokojeniem... braku. Braku wielu rzeczy: ciepła, bliskości, pożądania, namiętności... Można tak wymieniać bez końca. Wszystko zależy od tego, czy czegoś nam brakuje i czym jest to "coś" - jeśli nowa relacja zaspokaja nasz "stan braku", to zawsze ma szansę stać się dla nas czymś wyjątkowym. Pytanie jednak, czy odważymy się tę wyjątkową szansę wykorzystać...

... Na drodze do roztrzygnięcia tego dylematu stoi także - prócz życiowego pragmatyzmu na zasadzie "wybierzmy to co ch..owe ale bezpieczne" - potencjalny mrok nowej relacji, w którą właśnie weszliśmy. I nie chodzi wcale o to, że ta nowa osoba jest kimś złym, niezrównoważonym, czy po prostu kłamcą. Mrok może się wziąć także z tego, że szansa na coś wspólnego zbyt długo leży na stole jako pewna oferta, po którą nikt nie sięga... Dziwnie to może zabrzmieć, ale zwlekanie i przedłużanie czasu podejmowania decyzji to wtedy tylko i wyłącznie zapalnik bomby. To może prowadzić do obsesji i do narastających z biegiem czasu problemów emocjonalnych czekającej strony, które mogą przełożyć się na to, co łączy czekającego z mającym podjąć pewną decyzję. Jest w tym pewien paradoks. Polega on na tym, że coś potencjalnie rozsądnego - w tym przypadku danie sobie czasu na dokładne przemyślenie tego, co należy wybrać -  może zniszczyć to, nad wyborem czego się zastanawiamy.


Powieść swoistą klamrą spina zakończenie zasygnalizowanego już w prologu wątku kryminalnego. Świetna klamra :) Mało w tej recenzji pisałem na temat tych właśnie powieściowych wątków - zrobiłem to celowo i umyślnie ;) Nie chcę psuć Wam zabawy i rozkminy, jakąż to rolę w powieściowo-obyczajowym romansie może w tym przypadku odgrywać wątek kryminalny. Sprawdźcie to sami :)

Alicja Masłowska-Burnos z każdą kolejną książką chyba się pisarsko coraz bardziej rozwija :) Patrzę sobie na Jej książki wydane w ostatnich latach i naprawdę widzę duży postęp w stosunku choćby do "Ciszy", czy w stosunku do "Dojrzałości wzruszeń". Każda z historii opowiadanych przez autorkę jest inna, ale też z każdą kolejną książką jakby jeszcze bardziej rozbudowana, lepiej przemyślana, skonstruowana, a w konsekwencji... po prostu lepsza jako całość :) I tego się trzymajmy Alicjo! :)


Gorąco polecam :)

#NiechPrawdaŚpi #AlicjaMasłowskaBurnos





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz