niedziela, 23 lutego 2020

Cujo - Stephen King


Tytuł: Cujo (tytuł oryginału: Cujo)
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Prima
Data wydania: 1994r.
Liczba stron: 304


Bernardyn-morderca.

Książka o wielu obliczach. Momentami świetny horror z genialnie umiejscowionym w fabule szaleństwem morderczego, zarażonego wścieklizną bernardyna. Krew leje się strumieniami, a strach czytającego zwiększa się z każdą kolejną stroną - i o to chodzi! Jednak momentami "Cujo" przez ogromną ilość zatrważająco daleko (jak na Kinga) odbiegających od tematu dygresji przypomina bardziej powieść niemalże obyczajową, a... nie taką przecież powieścią ta książka miała być... (a przynajmniej nie takie panuje o niej wyobrażenie).

Niewinny, potulny bernardyn. Wesoła psia pogoń, dziura w drzewie, nietoperz zarażony wścieklizną, ukąszenie... Stephen King potrafi stworzyć mnóstwo grozy praktycznie z niczego - "Cujo" jest tego najlepszym dowodem :) Kolejne poczynania zarażonego zwierzaka jeżą włos na głowie. W końcu dojdzie do prawdziwej walki na śmierć i życie... Walka ta będzie zaś o tyle przerażająca, że stoczy ją z psem matka próbująca za wszelką cenę ochronić przed śmiercią własne dziecko.


Co do wspomnianych na wstępie dygresji... Stephen King jest z nich znany, wielu Go za nie uwielbia (ja też), jednak w "Cujo" trochę się zapędził. Fabularnych przerywników jest bowiem naprawdę dużo, nie pamiętam żeby w innych książkach Kinga odbiegały od istoty powieści tak daleko jak tutaj, zajmują one sporą część książki i... psuje to obraz całości... Mówię to z naprawdę ciężkim sercem, bo UWIELBIAM Kinga, nie znoszę na Niego narzekać, ale... muszę być szczery.

Kolejną sprawą jest strasznie mała ilość scen budzących prawdziwą grozę i strach... Trzeba na nie czekać prawie do połowy książki, przedzierając się przez ogrom przerywników fabularnych, a potem jeszcze dostaje się w nagrodę naprawdę małą wisienkę na torcie... To dość niesprawiedliwe. I z pewnością sprawia, że wyżej omówione dygresje tak bardzo rzucają się w oczy i przeszkadzają.


Nie chcę kończyć negatywnym akcentem, więc na zachętę powiem, że na chwile strachu naprawdę warto czekać i warto przebrnąć przez początkowe rozdziały żeby do nich dotrzeć. Ci, którym się to uda, będą usatysfakcjonowani :) Po drugie, nie ma chyba innej książki, która tak znakomicie przedstawia proces rodzenia się szaleństwa i zła z perspektywy owładniętego nim zwierzęcia. Jeśli dodamy do tego fakt, że zwierzęciem tym jest wielki, potulny, budzący zaufanie bernardyn, który na naszych oczach zmienia się w żywą maszynę do zabijania, to otrzymamy książkę, obok której w żadnym razie nie można przejść obojętnie. Tak więc spróbujcie - myślę, że (mimo pewnych wad tej książki) nie będziecie żałować :)   

Małym smaczkiem jest otoczka powieści. King niejednokrotnie wspominał, że średnio pamięta (lub nawet nie kojarzy - czasem plątał się w zeznaniach na ten temat) procesu twórczego w trakcie pisania "Cujo". Wszystko przez fakt, że w latach 80-tych XX wieku King był u szczytu swoich alkoholowo-narkotykowych odlotów. Nie dziwię się - będąc ciągle pijany lub na haju miał pełne prawo nie pamiętać tego, jak napisał jedną ze swoich najmroczniejszych książek :)

Notka o wydaniach:
1. Kolekcja Mistrza Grozy, Albatros/Prószyński i S-ka, oprawa twarda, 2019
2. Albatros, oprawa twarda, 2019
3. Albatros, oprawa miękka ze skrzydełkami, 2014
4. Prima, oprawa twarda z obwolutą, 1994



#cujo #stephenking #king #bernardyn #horror






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz